W niewielkim Stellenbosh oddalonym o 50 km od Kapsztadu, stolicy RPA, polskie rugbystki walczą o kwalifikację do World Rugby Sevens – turnieju o największej renomie i najlepszych zespołach w światowym rugby. Pogoda nie rozpieszcza naszych zawodniczek, ale na razie zachowują miano niepokonanych.
Polki mają na koncie dwie wygrane z zespołami, których dyspozycja była dla naszych reprezentantek sporą niewiadomą. – Nigdy nie grałyśmy z Paragwajem i Hongkongiem. Jest lekki niedosyt, ale na pewno nie spodziewałyśmy się tak grząskiego boiska. Było błotniście i ciężko, grałyśmy w wolniejszym tempie, jakby w smole – tłumaczy reprezentantka Polski Hanna Maliszewska. Mimo to Biało-czerwone zwyciężyły na inaugurację z Paragwajem 15:7. Spotkanie nie zaczęło się po myśli Polek, które przegrywały w pewnym momencie 5:7. Jak wskazują, dopiero adaptowały się do niezbyt sprzyjającej aury w RPA i trudnych warunków podłoża. Ostatecznie jednak przechyliły szalę wygranej na swoją korzyść. Dużo łatwiej było w drugim meczu, w którym bez większej historii Polki pokonały Hongkong 31:0.
JEDEN SZCZĘŚLIWIEC
W trzecim meczu grupowym Polki zagrają z Kolumbią i od rezultatu tego meczu oraz wyników w innej grupie zależy z kim zmierzą się w drugim piątkowym pojedynku. – Teoretycznie wygrywałyśmy z Kolumbią, ale ta pogoda i murawa nie ułatwiają zadania. Chcemy wygrać, zrobimy wszystko by tak się stało, ale wiemy że turniej weryfikuje wszystko – przypomniała Maliszewska, wskazując jednocześnie Chinki, Czeszki i gospodynie jako główne faworytki kwalifikacji.
Tylko zwycięzca dwuetapowego turnieju zagra w przyszłym sezonie w rozgrywkach World Series.
Posłuchaj: