To była krótka, ale bardzo udana relacja. Bartłomiej Bołądź w Gdańsku spędził tylko rok. Był jednym z liderów Trefla, świetną grą zasłużył na sportowy i finansowy awans. – Tam, dokąd idę, będzie większa szansa, żeby zagrać o najwyższe cele. Trefl nie był w stanie przeskoczyć tego pułapu finansowego – mówi nam były już atakujący Gdańskich Lwów.
Jeszcze przed poprzednim sezonem sztab Trefla był przekonany, że do zespołu dołączy świetny atakujący. Taki, jakiego brakowało wcześniej. I rzeczywiście, Bartłomiej Bołądź spełnił pokładane w nim oczekiwania. Zdobył 566 punktów (4. najlepszy wynik w lidze), ośmiokrotnie został MVP (więcej tylko Torey DeFalco), w czołówce był też w rankingu najlepiej atakujących zawodników. Z Treflem długo utrzymywał się tuż za wielką czwórką, ostatecznie kończąc sezon na 6. pozycji.
– Myślę, że taki rok wziąłbym w ciemno. I drużynowo, i indywidualnie – mówi nam Bołądź. – Szkoda, że trochę więcej nie powalczyliśmy w play-offach. Teraz możemy gdybać, co by było, gdybyśmy trafili na inny zespół niż Jastrzębski Węgiel. Ale i tak jestem z tego sezonu bardzo zadowolony – dodaje. Trefl ćwierćfinałową walkę zakończył po trzech porażkach z późniejszym mistrzem Polski.
Zabrakło czegoś, co byłoby wisienką na torcie. Większego sukcesu w fazie play-off albo Pucharze Polski. Bołądź powody do zadowolenia znajduje też w kwestiach indywidualnych. – Zdobyłem nowe doświadczenie, i w klubie, i w reprezentacji. Wykonałem też mega pracę nad przygotowaniem fizycznym. Wojtek Bańbuła (trener przygotowania fizycznego w Treflu Gdańsk – przyp. red.) jest naprawdę jednym z topowych specjalistów. Bardzo dobrze współpracowało mi się z pierwszym trenerem i ogólnie całym sztabem. W następnym sezonie będzie to owocowało – przekonuje.
POSŁUCHAJ ROZMOWY Z BARTŁOMIEJEM BOŁĄDZIEM:
W Gdańsku wszyscy są już przyzwyczajeni, że kiedy któryś z zawodników gra ponadprzeciętnie, trzeba oswajać się z myślą, że zaraz się wyprowadzi. Bołądziowi wystarczył rok, by znaleźć nowego pracodawcę. Jak zazwyczaj, argumentem, którego Trefl nie ma, były pieniądze.
– Trochę na pewno też. Tam, dokąd idę, będzie większa szansa, żeby zagrać o najwyższe cele. Jestem już coraz starszy i mogę nie dostać już wielu szans, by grać w takich drużynach. Mam nadzieję, że decyzja okaże się trafiona, ale nie było mi łatwo odejść z Gdańska. Dobrze mi się tu trenowało i dobrze żyło. Bardzo wiele aspektów było na plus – zapewnia Bołądź.
TREFL NIE PRZESKOCZY TEGO PUŁAPU
Matematyka jest jednak bezlitosna. Czołówka ligi ma ogromną przewagę finansową nad takimi klubami jak Trefl i oferty są zdecydowanie korzystniejsze. – Nie jest to przeskok kilkukrotny, ale ja nie będę grał wiecznie i patrzę też na to, żeby zabezpieczyć swoją przyszłość. Tego pułapu finansowego Trefl nie był w stanie przeskoczyć. Było mi troszkę szkoda, ale zabezpieczenie przyszłości jest bardzo ważne – wyjaśnia atakujący.
W Gdańsku zastąpił go Kewin Sasak, który wrócił po rocznym pobycie w Czechach. Z kolei nowym libero – w miejsce Luke’a Perry’ego – został Voitto Köykkä. Gdańszczanie przygotowania do nowego sezonu rozpoczną 17 sierpnia plażowym turniejem PreZero Grand Prix, od 21.07 będą już trenowali w hali.
Tymoteusz Kobiela