O nieodejściu Fernando Santosa z reprezentacji. Kalendarium wydarzeń

Fernando Santos (z lewej) i Cezary Kulesza (Fot. Twitter/Cezary Kulesza)

Wszystko zaczęło się w niedzielny poranek, gdy media społecznościowe zaczęła obiegać informacja z Arabii Saudyjskiej o potencjalnym przejęciu klubu Al-Shabab przez selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa. Sytuacja się uspokoiła i wiadomo już, że – póki co – Portugalczyk zostaje. W międzyczasie okazało się, że bieżący kontakt z trenerem jest mocno ograniczony, a on sam skorzystał już łącznie z prawie dziesięciu tygodni urlopu.

– Pozostaje podpisanie umów i oficjalne ogłoszenie – taką informację na Twitterze przekazał m.in. portal neewssports.com, który nawiązywał do plotek związanych z przejęciem drużyny z Arabii Saudyjskiej przez selekcjonera reprezentacji Polski. To kolejny powód do niezbyt przychylnego postrzegania działalności PZPN przez polskich kibiców. Nad związkiem ostatnimi czasy pojawiły się czarne chmury w postaci porażki z Mołdawią, obecności na zgrupowaniu kadry Mirosława Stasiaka, czyli działacza skazanego za korupcję oraz afery związanej z rzekomym zachowaniem prezesa organizacji FEN, Pawła Jóźwiaka oraz jego partnerki podczas zgrupowania.

Nie same plotki o odejściu pozostawiły niesmak. Chodzi przede wszystkim o sytuację związaną z ograniczonym kontaktem z selekcjonerem oraz niewiele mówiącymi oficjalnymi oświadczeniami ze strony PZPN. W momencie, gdy internet był poruszony ewentualnym odejściem selekcjonera, okazało się, że związek nie jest w stanie skontaktować się z trenerem, by ten zdementował plotki, o czym poinformował rzecznik związku i team manager reprezentacji Jakub Kwiatkowski.

„SELEKCJONER PRZEBYWA AKTUALNIE NA URLOPIE”

Mijały kolejne godziny, a PZPN musiał zmagać się już nie tylko z próbą kontaktu z Fernando Santosem, ale również z falą krytyki ze strony kibiców, zarzucających niekompetencję i brak zorganizowania. Polski Związek Piłki Nożnej podjął się próby wzięcia spraw w swoje ręce, co okazało się jeszcze gorsze w skutkach.

– Selekcjoner przebywa aktualnie na urlopie – zakomunikował PZPN.

Komunikat nie zawarł właściwie żadnej informacji na temat sytuacji związanej z trenerem, a kibice zaczęli krytykować tym bardziej podejście PZPN, uważając, że takie komunikaty to zwykła gra na czas.

– Gdy szukam nowej roboty, to też nie daję sygnałów pracodawcy – pisał jeden z użytkowników Twittera. – Poważny związek, poważny komunikat – pisze kolejny.

DEKLARACJE A RZECZYWISTOŚĆ

Niepokój wzbudza sam fakt, że Santos wydaje się spędzać więcej czasu na urlopach, niż w pracy. Z informacji, które były dostępne dla mediów, idzie wyliczyć już dziesiąty tydzień urlopu Portugalczyka. Jest to bez wątpienia sprzeczne z tym, co zapowiadał on podczas konferencji prasowej po oficjalnym ogłoszeniu go trenerem reprezentacji Polski.

–  Od dzisiaj jestem Polakiem. Będę mieszkał w Warszawie. Chcę lepiej poznać waszą kulturę i kraj – mówił Santos.

Portugalczyk kadencję zaczął od dwutygodniowego urlopu, podczas którego miał „załatwić sprawy w Portugalii”. Do Polski wrócił 7 lutego i obejrzał z trybun trzy mecze Ekstraklasy, w tym w Gdańsku zobaczył spotkanie Lechii z Widzewem.

Po meczach reprezentacji Polski z Czechami i Albanią pojechał do Portugalii na Święta Wielkanocne. Ominęła go możliwość obejrzenia meczów Raków – Legia,  Legia – Lech oraz ćwierćfinału Ligi Konferencji Lech – Fiorentina. Wrócił do Polski 17 kwietnia, czyli równe trzy tygodnie po meczu z Albanią.

Po kompromitacji reprezentacji Polski w Kiszyniowie odbył rozmowę w siedzibie PZPN, po czym ponownie udał się na urlop. Z Warszawy wyleciał 21 czerwca, przerwał wakacje, by 15 lipca obejrzeć mecz o Superpuchar Polski, a następnie znów wrócił do Portugalii, w której – jak się dowiedzieliśmy przez doniesienia o potencjalnych przenosinach – przebywa do tej pory.

„LICZĘ NA WASZE WSPARCIE”

Sytuację związaną z potencjalnym odejściem selekcjonera uspokoił wpis prezesa PZPN, Cezarego Kuleszy. Poinformował, że plotki są nieprawdziwe, dodając krótką wiadomość od Santosa.

– Mam ważny kontrakt z drużyną narodową i nic w tej sprawie się nie zmieniło. Liczę na Wasze wsparcie w walce o Mistrzostwa Europy – przekazał Santos.

We wtorek na antenie „Weszłopolskich” dziennikarz Szymon Janczyk, powołując się na źródła z Bliskiego Wschodu, przekazał, że Santos faktycznie otrzymał ofertę od Al-Shabab, jednak ją odrzucił.

– Sprawa była poważna. Saudyjskie źródła twierdziły, że faktycznie zainteresowanie było. Fernando Santos był jedną z opcji oferowanych przez frakcję walczących o władzę w Al-Shabab – powiedział Janczyk. – Z tego, co dowiedziałem się dzisiaj, oferta została odrzucona. Wygląda na to, że takie zapytania były, Santos dowiedział się o ofercie. Odrzucił to albo on, albo jego agenci. Przekazał, że nie jest zainteresowany tą pracą, więc tam nie pójdzie – podsumował dziennikarz.

Al-Shabab nie poddaje się jednak po nieudanej negocjacji z selekcjonerem reprezentacji Polski i według najnowszych doniesień ich nowym celem jako trener jest Mark van Bommel, były piłkarz między innymi Barcelony czy Bayernu Monachium.

Sama sytuacja związana z niedoszłym odejściem wydaje się, że zakończyła happy endem. Pozostaje niesmak związany z tym, że liczba afer dotyczących organizacji „biurowej” strony polskiej piłki cały czas narasta, a Santos jak się okazuje, jest rzadko dyspozycyjny i nie do końca wywiązuje się ze słów wypowiedzianych na samym początku przygody z reprezentacją Polski.

 

Jakub Krysiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj