Dwie asysty i zwycięstwo to co najmniej trzy powody do zadowolenia. Karol Czubak na papierze rozegrał bardzo dobre spotkanie z Chrobrym Głogów. W oczach Wojciecha Łobodzińskiego również znalazł uznanie. Ale szkoleniowiec wspomniał też, że podczas meczu zyskał kilka siwych włosów, a stracił kilka dni życia, bo nerwy były do samego końca i mało brakowało, a Czubak byłby antybohaterem.
Powodów jest kilka. Najbardziej w oczy rzucała się nieskuteczność. Czubak świetnie podawał do kolegów, zaliczając asysty przy trafieniach Alassane’a Sidibe i Przemysława Stolca, świetnie też dochodził do sytuacji, ale koncertowo je marnował. Wręcz pracował na notę bramkarza gości Damiana Węglarza.
– Mogłem strzelić na 3:0, myślę, że mecz byłby już zamknięty. Przy 2:1 miałem kolejną okazję i znów nie wykorzystałem. Pracowałem nad tym w tygodniu i dalej to nie wychodzi. Na pewno jestem w jakimś stopniu zły, bo mam mnóstwo sytuacji, a większości nie wykorzystuję. To jest mankament, nad którym muszę cały czas pracować – narzekał na samego siebie Czubak.
„ZAPROSZĘ GO NA KAWĘ”
O jego postawę zapytaliśmy też trenera Łobodzińskiego. – Napastnik żyje z bramek i rozczarowanie Karola jest zrozumiałe. Jaki mam pomysł na pracę z nim? Będę po prostu dalej z nim rozmawiał. To jest świetny chłopak, bardzo dobry napastnik i nie zamierzam rozliczać go ze zmarnowanych sytuacji. Może zaproszę go na kawę – spuentował z uśmiechem szkoleniowiec żółto-niebieskich.
Łobodziński przyznał też, że przy straconej bramce jednym z winowajców mógł być właśnie Czubak. Sam napastnik też nie uciekał od odpowiedzialności. – Chyba troszkę za nisko zszedłem w swojej strefie i piłka za łatwo przez nią przeszła. Będę musiał to przeanalizować, bo wydaje mi się, że mogłem zrobić więcej w tej sytuacji – przyznał.
Konsekwencji błędów jednak nie było, bo Arka zasłużenie, choć nie bez nerwów, wygrała z Chrobrym 2:1.
POSŁUCHAJ POMECZOWEJ ROZMOWY Z KAROLEM CZUBAKIEM:
Tymoteusz Kobiela