Arka ma kim straszyć z ławki. Rezerwowy bohaterem pierwszego meczu w Gdyni

(Fot. Krzysztof Mystkowski / KFP)

Początek był fantastyczny. Arka atakowała, szybko zdobyła bramkę, wyrobiła 100% normy. Problem w tym, że początek trwał tylko 8 minut, a później gdynianie wpadli w tarapaty. Wyciągnęli ich z nich zmiennicy, gdynianie z ŁKS-em wygrali ostatecznie 2:1.

Tornike Gaprindaszwili powinien otworzyć wynik meczu z ŁKS-em. Już w szóstej minucie uderzał w kierunku dalszego słupka, bramkarz był bezradny, ale rozpaczliwie interweniujący Levent Gulen wybił piłkę w ostatniej chwili. Niedługo później gruziński skrzydłowy Arki wziął się więc za dośrodkowanie i idealnie dograł do Michała Marcjanika. Temu zostało tylko dołożyć głowę i Arka wyszła na prowadzenie.

Tu zaczęły się problemy, bo gdynianie oddali rywalom piłkę. A ŁKS być przy piłce lubi, nawet jeżeli nie zawsze wie, co z nią zrobić. Łodzianie długo rozbijali się na defensywie Arki, dobrze uzupełnianej przez obrońców. Konsekwentnie jednak szukali dziury i znaleźli ją w doliczonym czasie gry. Głową Adrien Louveu pięknie przelobował Pawła Lenarcika. Poczynania ofensywne Arki, już po strzelonym golu, to kilka kontrataków i rzutów rożnych.

KACPER SKÓRA BOHATEREM

Długo niewiele zmieniało się po przerwie, ale różnicę w Arce zrobili rezerwowi. Karol Czubak i Kacper Skóra weszli w 66. minucie, a chwilę później też Wojciech Zieliński. Czubak wyglądał dużo lepiej niż grający od pierwszego gwizdka Szymon Sobczak. Potrafił utrzymać się przy piłce, stworzyć zagrożenie. Ale bohaterem został Skóra. W 88. minucie dostał dobre podanie w polu karnym od Joao Oliveiry, obrócił się i pokonał Łukasza Bombę. To nie był idealny strzał, ale szczęście uśmiechnęło się do wykonawcy, bo po rykoszecie bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję.

Sędzia do podstawowego czasu doliczył osiem minuty i upłynęły one pod znakiem defensywy. Arka odruchowo cofnęła się pod własne pole karne, ale ŁKS atakował chaotycznie i nerwowo. Nerwów nie było w obronie żółto-niebieskich, którzy w dość komfortowy sposób dotrwali do końcowego gwizdka. A mogli jeszcze podwyższyć, bo w 97. minucie na bramkę Bomby pędził Oliveira. Bramkarz sparował jednak uderzenie Portugalczyka na rzut rożny.

To nie był szczególnie dobry mecz Arki. Na zbyt wiele pozwoliła ŁKS-owi po pierwszym golu, zbyt mało sytuacji wykreowała, ale miała atuty, których często brakowało jej w poprzednich latach. Z ławki weszli wartościowi zmiennicy, którzy podnieśli jakość gry i zapewnili trzy punkty.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj