Nic nie zwiastowało problemów, nic nie zwiastowało nawet emocji. Arka była lepsza od Pogoni Siedlce i zasłużenie prowadziła. Skończyło się jednak nerwówką, ale bez konsekwencji. Po golach Dawida Gojnego i Szymona Sobczaka Arka wygrała Różowy mecz 2:1. Zwyciężyła i na murawie, i poza nią.
Już przed meczem wiadomo było, że Arka wygra. Wygra, bo nie idzie na łatwiznę. Wygra, bo chce zrobić coś więcej. Wygra, bo ludzie zarządzający tym klubem wiedzą, że świat nie kończy się na piłce nożnej. Różowy mecz to fantastyczna inicjatywa. Na trybunach mnóstwo było osób w różowych czapkach, koszulkach, szalikach czy kurtkach. Przed stadionem stanął mammobus, można było przećwiczyć badanie piersi na specjalnych fantomach. W ten sposób hasło „więcej niż klub” z teorii stało się praktyką.
POROZMAWIALIŚMY Z OSOBAMI WSPÓŁORGANIZUJĄCYMI RÓŻOWY MECZ. POSŁUCHAJ:
▶️ Po zwycięstwo, 𝑨𝒓𝒌𝒐𝒘𝒄𝒚!
⏱ 1′ | #ARKPGS 0:0 | 𝙋𝙞𝙚𝙧(𝙬)𝙨𝙞 #𝙬𝙂𝙙𝙮𝙣𝙞 🎀
Grafika: ONKO.logiczne pic.twitter.com/4kelpbj8xT
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) October 20, 2024
Dla piłkarzy i sztabu najważniejsze było jednak oczywiście to, żeby nie potknąć się na najmniejszej ligowej przeszkodzie, bo tak określić trzeba Pogoń Siedlce. Goście zaczęli przyzwoicie, nie zaparkowali we własnym polu karnym, a chcieli kreować grę. Mogłoby to zadziałać, gdyby bronili jednak nieco lepiej. A już w 10. minucie stracili bramkę po tym, jak fatalnie bronili przy rzucie rożnym. Marc Navarro dośrodkował, a Dawid Gojny bez najmniejszych problemów głową skierował piłkę do siatki.
📺 Głowa nie od parady 😉 #ARKPGS pic.twitter.com/4Nk41fYhCB
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) October 20, 2024
Po niespełna kwadransie wydawało się, że jest już po meczu. Tym razem w polu karnym Pogoni zrobiło się goręcej po rykoszecie, piłka wysokim lobem spadała w okolicach 5. metra. Wyszedł do niej bramkarz Mateusz Pruchniewski, ale minął się, a Szymon Sobczak błyskawicznie to wykorzystał i trafił na 2:0. Później niezły strzał oddał jeszcze Karol Czubak, ale drogi do bramki nie znalazł. Więcej ciekawych akcentów nie odnotowano.
W drugiej połowie Pogoń dalej długo była bezradna, a Arkę chyba nieco to rozluźniło. Nic by się nie wydarzyło, gdyby Czubak w 70. minucie trafił na 3:0, ale jakimś cudem piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców, a chwilę później… było tylko 2:1. Tomasz Marciniak uznał, że Kike Hermoso sfaulował w polu karnym Cezarego Demianiuka. Karol Podliński bez problemów pokonał z 11 metrów Damiana Węglarza.
NERWOWA KOŃCÓWKA
Gospodarze odpowiedzieli bardzo szybko, bo wprowadzony z ławki Kacper Skóra miał dobrą sytuację z prawej strony pola karnego. Pogoń ten strzał blokowała jednak z ogromną ofiarnością i zrobiła to skutecznie. Widać było, że gdynianom zależy jednak przede wszystkim na tym, by nie popełnić głupiego błędu. Mieli wszystko pod kontrolą, a jedna sytuacja sprawiła, że zrobiło się nerwowo. I mało brakowało, a doszłoby do piłkarskiego dramatu, bo w końcówce Pogoń miała jeszcze doskonałą sytuację. Demianiuka powstrzymał jednak Węglarz, któremu pomogli też na linii obrońcy.
Do 70. minuty Arka grała bardzo dobrze. Kontrolowała mecz, prowadziła 2:0, miała pełen komfort. Za ostatni kwadrans należy jej się jednak żółta kartka, bo mogło skończyć się niespodziewanym remisem z ligowym outsiderem. Lepszy miał jednak w Gdyni szczęście.
Tymoteusz Kobiela