Ma rację trener Nikola Vasilev. Jego AMW Arka zagrała dobre 39 minut, ale zaspała w ostatniej minucie, a później po dogrywce przegrała z Arriva Polskim Cukrem Toruń 97:108. Gdynianie długo nie zapomną końcówki, w której zmarnowali 11-punktowe prowadzenie w zaledwie 60 sekund. Rezultatu szkoda, bo przeciwnik konkuruje o miejsca w dolnej części tabeli Orlen Basket Ligi i dzięki wygranej przeskoczył gdynian o dwie pozycje.
Arka wyglądała bardzo przyzwoicie w całym meczu. Na początku prowadziła 16:6, świetnie wykorzystując m.in Stefana Djordjevicia pod koszem, a wynik korzystny utrzymywała przez 3/4 meczu. Najwyższą przewagę gdynianie zbudowali sobie na 2 minuty i 10 sekund przed końcem spotkania, kiedy odskoczyli na 11 punktów po celnej trójce Nenadicia. Wydawało się, że takiej przewagi nie da się w minutę zmarnować. Ale niemożliwe nie istnieje, także w Gdyni.
MINUTA NIEPOROZUMIEŃ
Zaczęło się od straty Łukasza Kolendy i punktów Mylesa. Później sekwencja zdarzeń – strata Arki, trójka Ertela, strata Djordjevicia, Myles błyskawicznie za trzy, Kolenda także za trzy, Myles pudłuje rzut wolny, kolejny trafia i Arka nadal na 26 sekund do końca ma posiadanie piłki i 90:87 na swoją korzyść. I co? I „udało się” to przegrać. Mocny nacisk torunian, strata Watsona, punkty Gaddeforsa dla torunian, Arka nadal ma piłkę i jedno oczko przewagi, strata Kolendy wespół z Nenadiciem, Mylesa blokuje Djordjević, Ertel fauluje Watsona i zostaje na tablicy 1,2 sekundy, skorygowane przez sędziów przy monitorze na 2,7 sekundy, Watson trafia dwa wolne, Arka znowu prowadzi trzema punktami, ale… Ertel wykonuje rzut rozpaczy z połowy boiska przy zbyt biernej obronie Watsona. Po tej szalonej, niewytłumaczalnej, kuriozalnej i obfitującej w koszykarską szermierkę minucie, reszta to już historia. Dogrywka znacznie wygrana przez torunian i spadek Arki na przedostatnie miejsce w lidze.
Będą mieli czego żałować gospodarze, przede wszystkim tych strat, bo poza tą jedną minutą paniki, zaskoczenia, niedyspozycji, oczywiście też szczęścia rywali, Arka niewiele mogła sobie zarzucić. Ale szczęście sprzyjało w niedzielę lepszym, a koszykówka po raz kolejny udowodniła, że miewa najróżniejsze, także te niewyobrażalne oblicza.
AMW Arka Gdynia – Arriva Polski Cukier Toruń 97:108 po dogrywce (24:21, 21:21, 19:18, 28:32 – 5:16).
AMW Arka Gdynia: Łukasz Kolenda 23, Nemanja Nenadic 16, Stefan Djordjevic 16, Jordan Watson 12, Sage Tolbert Iii 10, Jakub Garbacz 10, Adam Hrycaniuk 6, Jakub Szumert 4, Tomas Pacesas 0, Daniel Szymkiewicz 0.
Arriva Polski Cukier Toruń: Michael Ertel 33, Divine Myles 19, Wojciech Tomaszewski 13, Viktor Gaddefors 13, Grzegorz Kamiński 11, Dominik Wilczek 8, Barret Benson 5, Abdul-Malik Abu 3, Bartosz Diduszko 3, Paweł Sowiński 0.