Chaotyczna końcówka zwieńczona dogrywką kończy się szczęśliwie dla koszykarzy Bears Uniwersytet Gdański Trefla Sopot. W Pekao 1. lidze gospodarze pokonali w Hali 100-lecia Sokół Łańcut 118:110. 36 punktów zdobył Wojciech Czerlonko, ale w końcówce to Bartosz Jankowski zapewnił żółto-czarnym wygraną w arcyważnym meczu.
Sopocianie mają gigantyczny problem z wygrywaniem. Młody skład Trefla, opuszczony kilka tygodni temu przez podkoszowego Jakuba Parzeńskiego, nie może odnaleźć swojego DNA, przegrywając mecz za meczem w lidze. Udało się po długiej gehennie wygrać sensacyjnie z MKKS-em Żak Koszalin na początku stycznia i udało się także teraz przeciwko znacznie wyżej notowanemu Sokołowi Łańcut.
Półmetek w ogóle na to nie wskazywał. Niedźwiadki przegrywały 7-ma punktami do przerwy, a dobrze spisywali się liderzy łańcuckiej ekipy – Filip Małgorzaciak i Patryk Kędel. W trzeciej kwarcie gospodarze zagrali jednak znakomicie, nie tylko odrobili straty, ale też wyszli na prowadzenie, które w pewnym momencie urosło do 10 punktów. Tradycyjnie w ekipie Kofoura prym wiódł jeden z nielicznych doświadczonych, skrzydłowy Wojciech Czerlonko. Zdobył rekordowe w tym sezonie 36 punktów, bijąc swój najlepszy wynk osiągnięty w październiku przeciwko Astorii – 30 pkt.
Sopocka młodzież roztrwoniła jednak przewagę i po czwartej kwarcie do wyłonienia lepszego potrzebna była dogrywka. W niej dominowała „wolna amerykanka”, streetball najwyższych lotów, gdzie atak zupełnie przyćmił obronę. W ciągu zaledwie pięciu minut czasu dodatkowego, obie ekipy rzuciły łącznie 36 punktów, co jest wynikiem niecodziennie wysokim. Większą skutecznością popisali się podopieczni Enrico Kufuora, notując dopiero 7. wygraną w sezonie, oraz zaledwie drugą na przestrzeni 15. meczów.
Nie byłoby tej wygranej bez pomocy Bartosza Jankowskiego. „Wypożyczony” z pierwszej drużyny Trefla, grający mało w zespole Mistrza Polski i głodny minut skrzydłowy, przebywał na parkiecie aż 37 minut, zdobywając 13 punktów, w tym te kluczowe, dające bezpieczną przewagę w końcówce dogrywki.
Po drugiej stronie parkietu ma czego żałować Mateusz Kaszowski. Rozgrywający Sokoła miał w ostatniej akcji 4. kwarty piłkę w rękach, ale zamiast forsować wejście pod kosz i teoretycznie łatwiejsze rozwiązanie rzutu za dwa punkty lub wymuszenia faulu rywala, postanowił rzucać z trudnej pozycji za trzy i fatalnie przestrzelił. Tym samym Trefl wygrał po raz pierwszy od miesiąca, zbliżając się na punkt do przedostatniego w tabeli Hydrotrucka Radom.
Trefl II Sopot – Muszynianka Sokół Łańcut 118:110 (24:26, 23:28, 32:17, 17:25, dogr. 22:14)
pkat





