Trefl Gdańsk wie, jak pożegnać zasłużonych. W Ergo Arenie karierę kończyli już Piotr Gacek czy Mariusz Wlazły, a teraz zrobił do Jakub Jarosz. Ładnie i z należnymi honorami. Brakowało tylko sportowej puenty, bo gdańszczanie z Indykpolem AZS Olsztyn przegrali 0:3 (22:25, 21:25, 16:25).
Zaczęło się sentymentalnie i z uśmiechem. Siatkarze Trefla na parkiet wyszli w specjalnie przygotowanych koszulkach i z pomarańczowymi perukami na głowach. To dlatego, że żegnali Rudego. Jakub Jarosz zakończył sportową karierę. Po rozegraniu ponad 400 meczów w PlusLidze i zdobyciu ponad 5000 punktów, odwiesił buty na słynny kołek.
Później trzeba było przejść do obowiązków, bo właśnie obowiązkiem było rozegranie tego spotkania. Jego stawką było zajęcie 10. miejsca w PlusLidze. Kto będzie po latach pamiętał, czy było to 10. czy 11. miejsce? Ktoś na pewno, ale nie będzie miał wielu sobie podobnych. Inna sprawa to fakt, że Trefl radzić sobie musiał bez Kamila Droszyńskiego i Lukasa Kampy, a za rozegranie odpowiadał 17-letni Filip Falkowski. To taki balans dla 20 lat starszego Jarosza.
NA PARKIECIE BEZ SUKCESU
Wielkich emocji na parkiecie nie było. Treflowi w pierwszym secie zdecydowanie brakowało dobrego przyjęcia, bo niewiele można zrobić mają 18% pozytywnego przyjęcia, a do tego wchodzącego dopiero do seniorskiej siatkówki rozgrywającego. Skończyło się 22:25.
Dużo lepiej gdańszczanie przyjmowali w drugiej partii, ale zabrakło też w ważnym momencie nieco szczęścia, bo arbiter przy stanie 16:17 podjął kontrowersyjną decyzję na korzyść gości. Kolejnej akcji Trefl też nie skończył skutecznie i właściwie set się rozjechał, choć różnica była przecież niewielka. Trzech punktów odrobić się jednak nie udało i skończyło się 21:25.
Trzecia partia – a przy tym też cały mecz i sezon – zakończyły się już po pierwszych kilku akcjach. Goście odjechali na 8:4 i było po wszystkim, Trefl tej straty już nie zniwelował. Skończyło się 16:25. Gdańszczanie rozegrali przeciętny sezon, zrealizowali cel minimum, jakim było utrzymanie w PlusLidze, a nic szczególnie wartego zapamiętania się nie wydarzyło.
Tymoteusz Kobiela





