Zgadzało się wszystko: ofensywa, defensywa i mentalność. AMW Arka rozbija Anwil na wyjeździe

fot. Mateusz Słodkowski/AMW Arka

AMW Arka znowu to zrobiła. Gdynianie drugi rok z rzędu pokonują w Hali Mistrzów Anwil Włocławek, tym razem 108:98. To był pokaz wzorowej gry po obu stronach parkietu, świetne zawody polskich liderów: Kamila Łączyńskiego, Jakuba Garbacza i Jarosława Zyskowskiego i bardzo mocne zaznaczenie aspiracji w rozpędzającym się nowym sezonie Orlen Basket Ligi.

AMW Arka od początku dyktowała warunki w Hali Mistrzów. Już na początku uruchomiony został Jakub Garbacz, którego trójka po dwóch minutach pierwszej kwarty dała 6-punktowe prowadzenie ekipie Cesnauskisa. Mówił nam zresztą przed sezonem trener Arki, że chce oprzeć grę w ataku na Jakubie Garbaczu, bo jest to gracz dużego formatu i każdy zespół w lidze powinien umieć robić z jego atutów użytek. Szkoleniowcowi bardzo zależało na przekonaniu skrzydłowego do pozostania w Gdyni i to się udało. W piątek miał swoje wielkie chwile przeciwko byłemu klubowi, trafiał jak natchniony, był pewny siebie niczym w najlepszym w karierze roku, kiedy zdobywając Mistrzostwo Polski, obwoływano go MVP finałów 2021. W całym meczu trafił 7 trójek na 89 procent skuteczności.

POWRÓT DO DOMU

Wtórował mu cały zespół. Kamil Łączyński na „swoim” parkiecie rozdał 10 asyst. Kiedy było trzeba, przyspieszał grę, a gdy zachodziła konieczność – sam zabierał się za rzucanie z dystansu. Znowu udowodnił, że mimo sporej intensywności wiek na razie mu nie przeszkadza, a forma prezentowana na Eurobaskecie nie uleciała ani na chwilę. Arka umiejętnie zarządzała meczem, na półmetku mając 12 punktów przewagi i aż 63 zdobyte punkty. Po przerwie ta lokomotywa się nie zatrzymała, zdobywając kolejne punkty, zresztą rewelacyjnie wykorzystując akcje Pick and Roll.

– Zaczęliśmy fatalnie mecz w obronie, daliśmy się otworzyć najlepszym strzelcom jak Jarek Zyskowski i Kuba Garbacz, to im dało rytm w spotkaniu. Świetnie dzielili się piłką i mieli otwarte pozycje. My graliśmy dobrze w ataku, ale goniliśmy stracony mecz. Cieszy charakter, ale nie wyegzekwowaliśmy rzeczy mentalnych w tym meczu – mówił przed kamerami Polsatu Sport kapitan Anwilu Michał Michalak.

– Na bardzo dobrej skuteczności dzieliliśmy się piłką. Znowu ponad 20 asyst. Obawiałem się początku, staliśmy w korkach, bo droga do Włocławka zajęła 4 godziny, ale daliśmy radę. 108 punktów zdobyć w Hali Mistrzów to jest Mistrzostwo Świata – mówił z kolei w TV Kamil Łączyński, chwaląc jednocześnie umiejętności w rozegraniu Cortneya Rameya, który – choć to nieprawdopodobne – rozdał jeszcze więcej od Łączyńskiego, bo 12 asyst.

CHWILA ROZPRĘŻENIA

Końcówka nieco rozmyła cały znakomity obraz Arki. Gdynianie dali się rozpędzić Anwilowi, przewaga stopniała z ponad 20 do zaledwie 10 punktów, ale gdy tylko wygrana była zagrożona, Ramey odpalił trójkę, która ostatecznie pogrzebała szanse Anwilu na wygraną z Arką. Niespodzianka? Pewnie tak, zważywszy na to, jak prezentował się na inaugurację Anwil, a jak prezentowała się AMW Arka. W drugim meczu gdynianie uruchomili kilka kolejnych biegów na skrzyni, rozpędzając machinę do imponujących prędkości.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj