Manufaktura reportażu



20191206 213055
Manufaktura reportażu

Antidotum na stres. Bez tańca nie ma życia

Gdybyśmy częściej tańczyli, bylibyśmy pogodniejszym narodem – twierdzą psychologowie. Taniec to antidotum na stres, to radość życia i fantastyczny relaks dla ciała i duszy. Tymczasem pandemia sprawiła, że miejsca, w których można było potańczyć zamarły i opustoszały.

Desktop 2
Manufaktura reportażu

„Powroty”, czyli opowieść małych zesłańców, którzy musieli szybko dorosnąć

„Jesteśmy szczęśliwcami, że wróciliśmy do Polski”. W poniedziałkowej Manufakturze Reportażu prezentujemy „Powroty” Anny Rębas, czyli opowieść małych zesłańców, którzy musieli szybko dorosnąć „na nieludzkiej ziemi”. Podczas wojny przeżyli deportację wgłąb Rosji. Na Syberię i do Kazachstanu. Wywózka na bezkresne stepy miała uniemożliwić im upominanie się o swoich mężów i synów, mordowanych w Katyniu, Ostaszkowie czy Miednoje. Miała wydrzeć z nich „polskość”.

„Nie słyszę”, czyli audiosfera w czasie pandemii

Ten niezwykły reportaż jest rezultatem projektu dźwiękowego, który nasza dziennikarka Magda Świerczyńska-Dolot realizowała wspólnie z Katarzyną Michalak z Polskiego Radia Lublin. Powstawał on trzy miesiące – w czasie pandemii – kiedy świat wielu z nas zatrzymał się albo przynajmniej zwolnił. W tym czasie zmieniła się też audiosfera wokół nas.

Podróż do początków. Jubileuszowa opowieść o Radiu Gdańsk

Radio Gdańsk obchodzi 75. urodziny. Polski głos z Gdańska rozbrzmiał po raz pierwszy 29 czerwca 1945 roku. Generalną próbą była transmisja uroczystości Święta Morza. To był początek Radia Gdańsk. Jak opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło, o czym opowiadało radio? W podróż do przeszłości zaprasza Andrzej Urbański.

Mówią, że zaraża dobrocią i rozpala ludzkie serca. Pan Jacek i jego drużyna pomagają najbardziej potrzebującym

Jacek Miąskowski z Banina od lat pomaga ludziom. Jego współpracownicy mówią, że zaraża dobrocią i rozpala ludzkie serca. Skrzykuje ludzi o rozmaitych profesjach i umiejętnościach, po czym – na przykład – wspólnie budują dom. Ostatnio dla pani Oli z Glincza, która po śmierci partnera została w przyczepie bez prądu i wody z dwuletnim synkiem.

Diva polskiej sceny. Portret Violetty Villas, namalowany głosami jej sąsiadów

Urodziła się w Belgii. Niewielu kojarzyło ją z Lewinem Kłodzkim na Dolnym Śląsku w Sudetach, gdzie w dzieciństwie mieszkała z rodzicami. Większość Violettę Villas, divę polskiej sceny, obdarzoną wyjątkowym głosem, utożsamiała z Warszawą. Tragicznie zakończona biografia artystki czeka jeszcze na ponowne opracowania, bo życie gwiazdy było wielowymiarowe.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj