Zwierzęta cierpią jak ludzie, kiedy odchodzi bliska im osoba. Często nie potrafią poradzić sobie z tą stratą, a jeszcze trudniej jest, kiedy trafiają do schroniskowego boksu, bo rodzina zmarłego opiekuna nie ma ochoty przyjąć czworonoga pod swój dach. Wycofanie, apatia, a czasem agresja wynikają w takich sytuacjach z ogromnego strachu.
Dobiega końca remont schroniska dla bezdomnych mężczyzn przy ul. Równej 14 na Oruni, prowadzonego przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta. Już pod koniec grudnia tego roku do zmodernizowanego i odświeżonego budynku ma się wprowadzić około 80 osób, których los pozbawił stałego dachu nad głową.
Pies, który prawdopodobnie zgubił się właścicielowi, gdyż miał przypiętą do szyi smycz, przestraszony biegał między samochodami po ruchliwej ulicy. Jak przekazała gdańska straż miejska, czworonoga złapały funkcjonariuszki na służbie. Piesek został bezpiecznie przewieziony do gdańskiego schroniska.
Policja i inspektorzy OTOZ „Animals” interweniowali w Garczynie koło Kościerzyny. Ze schroniska dla zwierząt zabrano kilkadziesiąt psów. Jak informują Animalsi, zwierzęta były przetrzymywane w nieodpowiednich warunkach bytowych – pozamykane w niewielkich klatkach. Część z nich była chora. Co ciekawe, właścicielka schroniska od tygodnia jest za kratami, ale w związku z inną sprawą.
Do słupskiego schroniska dla zwierząt trafiły w fatalnym stanie. Trzy koty, o których mowa, zostały porzucone na terenie ogródków działkowych w Słupsku. I choć ich zdrowie fizyczne jest ustabilizowane, trauma, którą przeszły, odbiła się na psychice tych czworonogów dość mocno.
W ostatnich tygodniach do słupskiego schroniska dla zwierząt trafia dziennie od czterech do sześciu kotów, głównie maluchów, które wymagają dodatkowego wsparcia i całodobowej opieki. Kocięta rosną jak grzyby po deszczu, ale często bez wsparcia własnej mamy.
Jest kupiec dawnego Sądu Rejonowego w Tczewie. Za prawie 5 milionów złotych budynek przy ulicy Kołłątaja przejęty zostanie przez Wody Polskie.
Nawigacja
© 2024 - Radio Gdańsk
