Zbliża się jesień, na dworze robi się coraz bardziej ponuro i tajemniczo. To sceneria sprzyjająca opowieściom o duchach. O tych, wyłaniających się z gdyńskich cmentarzy i przeklętych domów – między innymi upiornym bladym Józku czy duchu oficera – opowiadał Danielowi Wojciechowskiemu gdyński przewodnik Michał Miegoń.
Stare Szkoty i Nowe Szkoty – mieszkańcy Gdańska kojarzą tę nazwy, profesjonalnie nazywane toponimami. Skąd one jednak w grodzie nad Motławą i na ile odpowiadają rzeczywistości? Okazuje się, że nasze miasto w przeszłości było kuszące także dla dalekich przybyszów.
W poszukiwaniu tajemnic trafiamy niedaleko. Do Gdyni. Miasta dużo młodszego od Gdańska, ale posiadającego równie ciekawe sekrety.
Wydarzenia sprzed 100 lat działy się daleko od Gdańska i wydawałoby się, że grodu nad Motławą kompletnie wojna polsko-bolszewicka nie dotyczy. Okazało się jednak, że ówczesne władze gdańskie postanowiły przeszkodzić Polakom w walce z bolszewikami. W tle pojawiają się Brytyjczycy, Francuzi i amerykański krążownik.
Czarownice, wiedźmy, czy nawet słudzy szatana. W przeszłości trzeba było być bardzo ostrożnym, żeby nie zostać oskarżonym o czary, bo mogło się to skończyć najpierw torturami, a później śmiercią.
Pierwszy gdański dworzec pojawił się w grodzie nad Motławą w latach 50. XX wieku. To dworzec Brama Nizinna. Sprawny rozwój miasta spowodował, że niebawem potrzebny był kolejny, nowocześniejszy i pojemniejszy.
Wszyscy znamy pozostałości dawnych fortyfikacji Gdańska. W mieście znajdziemy zarówno resztki średniowiecznych murów, jak i fragmenty nowożytnych umocnień i bastionów. Są jednak pewne „dzieła fortyfikacyjne” – jak je dawniej nazywano – oddalone od ścisłego centrum.
Nawigacja
© 2024 - Radio Gdańsk
