Otacza nas społeczna znieczulica? Słuchacze i specjaliści komentują

Kilka dni temu, młoda dziewczyna zasłabła na przystanku we Wrzeszczu. Mimo tego, że na przystanku stało kilka osób, nikt nie pomógł nastolatce. Dopiero po kilku chwilach pomocy udzielił jej obcy mężczyzna. Obojętność, brak współczucia, czy może po prostu strach? Dlaczego, widząc kogoś potrzebującego pomocy odruchowo odwracamy wzrok w drugą stronę? Dziś w Radiu Gdańsk staramy się odpowiedzieć na pytanie, czy polskie ulice opanowała społeczna znieczulica.

O tym, jakie mogą być przyczyny braku reakcji, kiedy widzimy kogoś, kto potrzebuje pomocy rozmawiali na antenie Radia Gdańsk psycholog Katarzyna Wieczorek oraz ratownik medyczny Adam Patałuch.

To Państwa opinie w tej sprawie:

Słuchacz:

Z pomocą innym jest różnie, bo często występuje po prostu niewiedza społeczna. Bywa „prawo tłumu”, czyli podobnie jak z tolerancją. Dziś każdy ma telefon przy sobie (łącznie z dziećmi). Jak już nie możemy inaczej działać, to choć dzwońmy na nr 112. Takie audycje jak niniejsza w RG uświadamiają potrzebę pomagania, a to jak edukacja.

Janusz:

Udzielałem pierwszej pomocy wielokrotnie, reanimując, opatrując otwarte złamania, padaczki itp. Ludzie są niedouczeni w tym kierunku, boją się krwi i odpowiedzialności. Nietrzeźwi też mogą mieć zawał, wiec pomagajcie wszystkim.

Ola:

Wiele lat temu, na przystanku na Przymorzu, gdy wsiadałam do SKM nieznajomy chłopak uratował mi życie. Gdyby nie on, dzisiaj najprawdopodobniej by mnie nie było. Są jeszcze niesamowici ludzie na świecie, ratując mnie, sam naraził się na krzywdę, na szczęście nic mu się nie stało. Jeszcze raz dziękuję!

Lech:

Jestem ratownikiem pracującym w pogotowiu, prowadzę szkolenia. Z pomaganiem nie jest dobrze, bo jak ma być, jeśli na szkoleniu pierwsze pytanie to „ale skończymy wcześniej?”. Ta wiedza może pomóc waszym bliskim.

Janusz:

Pomogłem wielokrotnie i będę pomagał, to takie normalne. Nie ma się czym chwalić.

Ania:

Na pierwszym roku studiów potrącił mnie samochód na przejściu dla pieszych. Wokół zebrało się mnóstwo ludzi, pomoc była błyskawiczna. W szpitalu, po orzeczeniu lekarskim, poprosiłam policjanta, który kilka minut wcześniej mnie przesłuchiwał, o pomoc w dostaniu się do domu, bo nawet po taksówkę nie mogłam zadzwonić, telefon jak na złość się rozładował, a ja jeszcze słabo znałam miasto. Odpowiedział, ze mają kolejne wezwanie i oddalił się. Zmarznięta, brudna i obolała siedziałam 3 godziny w poczekalni, nim znajomy mógł mnie odebrać, bo tylko 1 smsa udało mi się wysłać.

Słuchacz:

Jechałem kiedyś PKS. Tłok, miejsce stojące, córka (1 rok) śpi na mojej ręce, w drugiej zakupy, których trzyma się syn, 4 lata i marudzi. Wiecie. kto ustąpił mi siedzącego miejsca? Wysoko ciężarna.

Agata:

Pomogłam pijanemu, który leżał w lesie na drodze, koło Banina i nie mógł wstać. Zadzwoniłam po rodzinę. Okazało się, że jest w trakcie chemioterapii. Cieszę się, że pomogłam. Jestem amazonką i wiem jaka to trauma. Teraz inaczej patrze na pijanych.

Marek:

Ostatnio jadąc przez Malbork, na środku jezdni wypoczywał pan mocno wstawiony. Z innym kierowcą przenieśliśmy jegomościa na chodnik. Zadzwoniliśmy na policję, a jadąca karetka się zatrzymała i wszystko dobrze się skończyło.

Anna:

Wracałam z ciężarną siostrą do domu i zemdlałam na ulicy. Nie było chętnych do pomocy, a siostra usłyszała, że na pewno jestem narkomanką.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj