Wózki z kwidzyńskiej fabryki nadawały się na złom

Fatalny stan wózków widłowych prawdopodobną przyczyną masowego zatrucia tlenkiem węgla w Kwidzynie. Radio Gdańsk dotarło do opinii biegłych w sprawie katastrofy w jednym z zakładów, po której do szpitala trafiła blisko setka pracowników firmy. Jak ustalił nasz reporter Maciej Bąk, śledczy z Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie są już pewni, że wózki nadawały się tylko na złom. Każdy z nich emitował w hali produkcyjnej tlenek węgla nie tylko feralnej nocy 26 lutego, ale też dużo wcześniej.

Teraz kwidzyńska prokuratura musi zbadać, czy z wózków ulotniło się na tyle dużo trującej substancji, żeby wywołać tak poważne zatrucie u pracowników. Jak ustalono, u niektórych z nich normę przekroczono nawet dwudziestokrotnie (norma wynosi od 0,5 do 1,5 jednostki, ekspertyza wykazała u części osób obecność aż dwudziestu jednostek!).

O ewentualnych zarzutach w tej sprawie będzie można mówić kiedy tylko powiąże się fatalny stan wózków ze stanem zdrowia pracowników. Śledczy badają dwa wątki.

Pierwszy to sprowadzenie katastrofy zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób z artykułu 163 kodeksu karnego (czyn zagrożony karą do pięciu lat więzienia w przypadku działania nieumyślnego, a dziesięciu przy działaniu umyślnym). Drugi to wypadek przy pracy z artykułu 220 kodeksu, zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Ewentualne zarzuty może usłyszeć szefostwo zakładów. Już w marcu zarzut utrudniania śledztwa usłyszał dyrektor techniczny kwidzyńskich zakładów, który chciał ukryć wózki przed prokuraturą.

W nocy z 25 na 26 lutego 90 pracowników Warmińskich Zakładów Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Kwidzynie trafiło do szpitali z powodu zatrucia czadem. Większość poszkodowanych po zbadaniu przez lekarzy została wypisana do domów.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj