Wielkimi krokami zbliża się Jarmark św. Dominika. Każdego roku, gdańskie święto kupców przyciąga kilka milionów zwiedzających. Jarmark, który dla jednych jest sposobem na zarobienie dużych pieniędzy, dla innych może być przepustką nawet do bankructwa. Chodzi o sklepy m.in. na ul. Węglarskiej, które podczas święta tracą nawet połowę zysków. Dzieje się tak przez stoiska, które zajmowane są przez handlujących. Są one tak ustawione, że zasłaniają witryny okolicznych sklepów, a nawet uniemożliwiają odwiedzającym jarmark wejście do nich.
To jest psychologia tłumu, to normalne, że ludzie będą szli główną arterią, a nie zejdą na chodnik, który świeci pustkami, mówi jeden z właścicieli sklepów.
Nie mamy możliwości dostarczenia towaru do naszych sklepów. Musimy także płacić podatki do miasta, a zwyczajnie nie mamy z czego. Zysk jest nam permanentnie odbierany przez złą organizację jarmarku, dodaje kolejny sklepikarz.
Właściciele sklepów interweniowali już w tej sprawie w gdańskim magistracie i w Międzynarodowych Targach Gdańskich, które są głównym organizatorem targów. Do chwili obecnej nie dostali jednak odpowiedzi. Zaproponowali kilka rozwiązań, które według nich, były by korzystne dla wszystkich.
Drewniane stoiska można by było skierować przodem do witryn sklepowych i nikt by na tym nie tracił, a zysk był by obopólny – radzi jeden ze sklepikarzy.
Innym pomysłem jest przeniesienie jarmarku z ulicy Węglarskiej do innej strefy miasta, która, jak mówią właściciele sklepów, jest „martwa”.
Jest ulica Ogarna, która zawsze świeci pustkami, nie ma tam sklepów, więc czy nie było by korzystne przeniesienie stoisk tam? Wszyscy by na tym skorzystali, mówią sklepikarze.
Według właścicieli sklepów, podczas trwania Jarmarku Dominikańskiego ich zarobki zmniejszają się od 40 do 60 proc. Gdańskie święto kupców rozpocznie się w w sobotę 27 lipca i potrwa do 18 sierpnia.