To rząd powinien ratować stocznię, mówi w Rozmowie z Radiem Gdańsk Marian Krzaklewski. W ten sposób były szef Solidarności odniósł się do kwestii problemów gdańskiego przedsiębiorstwa wynikających z braku porozumienia między Agencją Rozwoju Przemysłu a ukraińskim inwestorem.
Pracownicy Stoczni Gdańsk nadal dostają wypłatę w ratach. Kolej wpłynęła dziś. Pieniądze pojawiły się na kontach 90 proc. pracowników. To spowodowało, że stoczniowcy zawiesili zapowiadany strajk.
Na temat obecnej sytuacji gdańskiego przedsiębiorstwa wypowiedział się w Radiu Gdańsk były szef Solidarności Marian Krzaklewski. Jego zdaniem, działania pomocowe powinien podjąć rząd, ponieważ stocznia nie jest spółką w pełni prywatną. „Gdyby stocznia była prywatna, nie moglibyśmy mieć pretensji do rządu. Ale jeżeli Agencja Rozwoju Przemysłu ma 25 proc. udziałów, to powinna się czuć współodpowiedzialna.”
Jak twierdzi Krzaklewski, Agencja Rozwoju Przemysłu nie podjęła kroków w celu ratowania stoczni i nie skorzystała z przysługującego jej prawa do pomocy. „Są zasady ramowe dotyczące dozwolonej pomocy dla stoczni w Unii Europejskiej. Tam jest wyraźnie powiedziane: pomoc innowacyjna, na kredyty eksportowe, a także regionalna na rozbudowę infrastruktury produkcyjnej w kierunku innowacyjnych, nowych produktów. Byłem sprawozdawcą dokumentów dotyczących tych zasad ramowych. Ze strony polskiej nie było ani jednego wniosku”
Zadłużona stocznia nie tylko potrzebuje szybkiej pomocy finansowej, ale także planu na przyszłość. Krzaklewski unikał bezpośredniej odpowiedzi na pytanie, czy do tej pory stocznia była źle zarządzana. Sytuację firmy asekurancko skomentował jako skutek „zbyt małej dywersyfikacji” i „niewyprzedzania sytuacji, które pojawiają się na rynku”.
Były szef Solidarności podał swoją receptę na poprawę kondycji stoczni. Według niego, najważniejsze jest działanie przyszłościowe i wpasowanie się w wyspecjalizowane nisze: „Jeśli chodzi o uzyskiwanie zleceń, to trzeba wchodzić dynamicznie, nawet wyprzedzać takie bardzo ciekawe nisze rynkowe, które w tej chwili są. Na przykład nisze dotyczące przechodzenia na paliwo gazowe, na niską emisyjność siarki. Fachowcy wiedzą też, że teraz wchodzi konwencja Marpol, która dotyczy ochrony wód bunkrowych.”
W ciągu 30 ostatnich lat, upadłość stoczni była ogłaszana kilkakrotnie. W 1996 decyzja o upadłości została podjęta przez ministra Wiesława Kaczmarka. To wtedy Krzaklewski powołał do życia Stowarzyszenie Solidarni ze Stocznią Gdańską i powstał pomysł cegiełek, z których dochód zamierzano przekazać na pomoc stoczni. Uzbierano wtedy 5 mln 253 tys. zł. Pół miliona z tej kwoty przeznaczono na wypłaty pomostowe dla pracowników, którym groziły zwolnienia.
Były szef Solidarności w rozmowie z Radiem Gdańsk ustosunkował się do zarzutów Gazety Wyborczej o tym, że z akcji cegiełkowej w rękach stowarzyszenia do dziś zostały pieniądze. Dokładnie, jak podał sam Krzaklewski, 3 mln. „Zebraliśmy 5 milionów. Ja przez odpowiednie interwencje, nawet pomimo kryzysu w funduszach inwestycyjnych, pomnożyłem to dwukrotnie. W sumie na pomoc socjalną, na pomoc dla stoczni i na salę BHP wydaliśmy 7 milionów. I mamy około 3 milionów. Czyli obracając na jeszcze 100 procent, te cegiełki zapracowały. „
Krzaklewski nie przewiduje już doraźnej pomocy dla stoczniowców. Uważa, że jednorazowa pomoc finansowa ze strony stowarzyszenia mogłaby tylko zaszkodzić, stwarzając pozorne wrażenie, że stocznia znajduje się na powrót w dobrej kondycji. 3 mln pozostałe z cegiełek Krzaklewski planuje przeznaczyć na inicjatywy wsparte funduszami europejskimi, które mogłyby pomagać Stoczni Gdańskiej nawiązać działalność gospodarczą.