Makabryczne znalezisko w lesie koło Wejherowa. Pani Mirosława Dopke-Orłowska podczas spaceru znalazła worki, do których ktoś zapakował ponad 100 żywych kur! Żadnej nie udało się uratować. Pani Mirosława we wtorek wybrała się na spacer do lasu pomiędzy Wejherowem a Nowym Dworem Wejherowskim. Jak mówi, w pewnym momencie poczuła potężne uderzenie smrodu. Początkowo sądziła, że w pobliżu padło jakieś zwierzę. Okazało się jednak, że odór pochodzi z worków rozrzuconych po lesie.
Gdy podeszłam bliżej przeraziłam się. Zobaczyłam, że w workach są upchnięte żywe kury! Niektórym udało się z nich wydostać i leżały na trawie. Te, które zostały w środku, przebijały dziobami worek, aby mieć dostęp do powietrza. To było przerażające. Panował niemiłosierny upał, a one nie miały wody. Wydawały dziwne odgłosy. Było widać, że cierpią. Miałam nawet wrażenie, że patrzą na mnie i liczą, że im pomogę, opowiada pani Mirosława.
Kobieta pojechała do patrolu Straży Miejskiej, który wcześniej zauważyła w pobliżu. Od strażników usłyszała, że nie mogą pomóc, bo kury znaleziono poza miastem, ale poinformują o sprawie policję. Funkcjonariusze rzeczywiście dowiedzieli się o zwierzętach, a na miejsce został wysłany patrol. Policjanci ich jednak nie znaleźli. Jak tłumaczy Ryszard Rychert z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie, nie mieli dokładnych informacji na temat lokalizacji worków.
Policjanci znaleźli ptaki dopiero wieczorem, gdy pani Mirosława raz jeszcze pojechała do lasu, by sprawdzić, czy ktoś im pomógł. Wtedy kobieta raz jeszcze wytłumaczyła, gdzie znajdują się worki.
Wieczorem jednak większość ptaków już nie żyła. Rano po padłe zwierzęta przyjechała firma zajmująca się ich utylizacją. Animalsi zabrali tylko jedną kurę, ale nie udało się jej uratować.
Zdaniem Edyty Dawidowskiej z OTOZ Animals sprawcą tej makabry nie jest rolnik prowadzący niewielkie gospodarstwo a człowiek, który zarządza dużą fermą.
Przede wszystkim żaden zwykły rolnik nie dysponuje taką ilością ptaków. Te kury były chore. Właściciel którejś z ferm zamiast wydać pieniądze na ich leczenie, albo w przypadku, gdyby padły, na utylizację, wolał załatwić sprawę w taki niehumanitarny sposób, podkreśla Dawidowska.
Postępowanie w sprawie niehumanitarnego uśmiercenia zwierząt wszczęła policja w Wejherowie.