Ponad 40 tysięcy złotych kosztowała akcja poszukiwawcza SAR dwójki surferów na Zatoce Puckiej. Rozpoczęła się w sobotę i trwała 12 godzin. Działania poszukiwawcze nie przyniosły rezultatu, bo para 20-latków prawdopodobnie nie wypłynęła surfować, tylko ukradła sprzęt. W akcji poszukiwawczej oprócz SAR, wzięły udział także śmigłowce Marynarki Wojennej. – Zaangażowane były statki ratownicze Kapitan Poinc i Sztorm, a także załoga Brzegowej Stacji Ratowniczej we Władysławowie, informuje Mirosława Więckowska z SAR.
– To był fałszywy alarm wywołany przez niefrasobliwość i głupotę ludzką, twierdzi kapitan Janusz Maziarz z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Maziarz informuje, że w tym samym czasie ratownicy z Władysławowa otrzymali inne zgłoszenie, ale nie mieli wystarczających służb, aby zainterweniować. – Na plaży we Władysławowie topił się człowiek. Ratownicy uczestniczyli wtedy w akcji na Zatoce Gdańskiej. Wysłaliśmy statek, który nie wejdzie na plażę.
Mężczyzny, który topił się we Władysławowie nie udało się uratować. Pary 20-latków, którzy prawdopodobnie ukradli deski windsurfingowe cały czas szuka policja.