W gdańskich Szadółkach zaczęło się wielkie wiercenie w… śmieciach. To początek wartej ponad 6 milionów złotych inwestycji, dzięki której mają zmniejszyć się nieprzyjemne zapachy z zakładu utylizacyjnego.
Na czas prowadzenia odwiertów, mieszkańców okolicznych osiedli czekają ciężkie tygodnie. Przed wierceniem, w trakcie wakacji, zapachy już były intensywne. Teraz, w trakcie prowadzenia prac, są one jednak wyjątkowo dokuczliwe. Dopiero od początku nowego roku ma być lepiej, choć o całkowitym wyeliminowaniu fetoru nie może być mowy. Prezes zakładu w Szadółkach Wojciech Głuszczak mówi, że „starają się jak mogą”, ale żadna, nawet najdroższa inwestycja nie usunie na stałe nieprzyjemnych zapachów.
– Tego typu przedsięwzięcia mają tylko poprawić sytuację i zmniejszyć odór, ale nigdy w całości go nie zlikwidują. Głuszczak tłumaczy, że do Szadółek rocznie przyjeżdża 200 000 ton odpadów, a w ciągu całego okresu działalności zakładu przyjechało ich kilka milionów. – To, mimo nawet największych naszych starań, zawsze będzie źródłem odorów, dodaje prezes ZUT.
Do neutralizowania zapachów posłużą najpierw odwierty prowadzone w śmieciach, potem proces wydobycia spod śmieci gazu, a następnie zutylizowania go w, specjalnie budowanej na te potrzeby, instalacji – biogazowni. – Wpływ na środowisko będzie z pewnością pozytywny, dodaje Głuszczak.
Instalacja, która będzie utylizować gaz ma zacząć działać w kwietniu, ale mieszkańcy Szadółek odetchną z ulgą już w grudniu. Analogiczną inwestycję prowadzi obecnie inny zakład utylizacyjny – EkoDolina w Łężycach.