Karabiny, magazynki, a nawet elementy ekwipunku pilota. W Centralnym Muzeum Morskim zaprezentowano we wtorek części wraku Douglasa A-20, które w zeszłym tygodniu wydobyto z morza. Samolot w czasie II wojny światowej wpadł do Bałtyku na wysokości Rozewia. Odkryto go w lipcu br. Gdy okazało się, że to unikatowy bombowiec (podobnych, zachowanych samolotów na świecie jest jedynie 12), Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego postanowiło sfinansować akcję jego wydobycia. Ta odbyła się w zeszłym tygodniu. Całej maszyny nie udało się wyciągnąć ze względu na wysoką falę. Wydobyto jednak wiele innych ciekawych eksponatów.
– To między innymi karabiny, wyposażenie kabiny pilota, drobne elementy z kabiny strzelca, mechanizm służący do obracania wieżyczki strzelca, wylicza Iwona Pomian z działu badań podwodnych muzeum.
Ciekawostką jest fakt, że na znalezionym manometrze odkryto napis w języku rosyjskim. Potwierdziło się tym samym to, co naukowcy podejrzewali od jakiegoś czasu – bombowiec amerykańskiej produkcji służył w armii ZSRR.
Co stało się z pilotami, którzy byli zmuszeni do wodowania? Co do tego nie ma pewności. Płetwonurkowie znaleźli część paska od zegarka pilota. Jednak strony w kabinie nie ma śladu po szkielecie.
Kolejna próba podniesienia samolotu z dna morza zostanie podjęta w maju lub czerwcu przyszłego roku.