Radni sejmiku pomorskiego zdecydowali, że niektóre łodzie motorowe nie mogą pływać po wodach Zatoki Puckiej. Ten zakaz to część uchwały określającej reguły panujące na terenie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. Nie dotyczy m.in. jednostek ratowniczych, prowadzenia tak zwanej racjonalnej gospodarki rybackiej i łodzi o napędzie elektrycznym do 5 koni mechanicznych.
Wodniacy, z którymi rozmawialiśmy w Chałupach uważają, że przepisy są bzdurne, bo powinny dotyczyć jedynie ogromnych motorówek o silnikach powyżej 100 koni mechanicznych, które robią mnóstwo hałasu, a nie małych łódek z kilkukonnymi motorami.
Jak zauważa kapitan Andrzej Remiszewski ze Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych, zakazy dotyczą także łodzi i kutrów wędkarskich, łodzi trenerów żeglarskich i jachtów żaglowych z silnikami pomocniczymi. Zdaniem Andrzeja Remiszewskiego zakaz idzie za daleko i jest nieracjonalny.
Żeglarz i szkutnik Aleksander Celarek z Chałup uważa, że w myśl uchwały sejmiku, nawet coroczna rybacka pielgrzymka z okazji odpustu św. Piotra i Pawła jest nielegalna i każdy z jej uczestników powinien być wezwany do sądu.
– Z przepisami wszystko jest w porządku, uważa kierownik Nadmorskiego Parku Krajobrazowego Jarosław Jaszewski. Jak mówi, nie można doprowadzić do tego, by skutery zniszczyły Zatokę Pucką. – Niech wodniacy nie przesadzają i nie histeryzują. Wpuszczenie na zatokę skuterów wodnych, których wszyscy nienawidzą, byłoby katastrofą, dodaje.
W jego ocenie uchwałę możnaby złagodzić na tyle, by dopuścić np. używania łodzi motorowych do celów naukowych i na czas pielgrzymki św. Piotra i Pawła.
Przedstawiciel Nadmorskiego Parku Krajobrazowego dodaje, że straż parku nie ma fizycznej możliwości reagowania na wodzie. Sprawy sądowe wytoczono dotąd jedynie wodniakom zatrzymanym z brzegu. Straż chciałaby, by w sytuacjach łamania przepisów interweniował kapitan portu. Ten jednak nie zamierza tego robić.
Jak twierdzi kapitan portu we Władysławowie Kazimierz Undro, przepisy urzędów marszałkowskiego i morskiego są sprzeczne i nie zamierza tych pierwszych egzekwować. – Realizuję zadania administracji morskiej. Tam jest powiedziane, że należy mieć stosowne uprawnienia i zachowywać się jak należy na wodach morskich. Na te rzeczy patrzę racjonalnie, podkreśla Kazimierz Undro.
Dodaje, że ubolewa nad tym, iż w uzasadnieniu uchwały marszałkowskiej pisze się o negatywnym wpływie falowania motorówek na brzeg, podczas gdy wiatr powoduje dokładnie ten sam efekt.
Czy powinno się zmienić przepisy zapytaliśmy Marszałka Województwa Pomorskiego Mieczysława Struka. Jego zdaniem należałoby najpierw rozsądzić, czy wojewoda niegdyś miał prawo wprowadzić takie obostrzenia na obszarze morskich wód wewnętrznych.
Sejmik dwa lata temu jedynie powtórzył regulacje obowiązujące od lat osiemdziesiątych. Zdaniem Mieczysława Struka być może problem będzie w stanie rozwiązać sąd. – Zmian w uchwale można dokonać jedynie po pozytywnym uzgodnieniu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która się na to nie zgadza, twierdzi marszałek.
W rozmowie z nami szefowa RDOŚ Hanna Dzikowska zadeklarowała chęć współpracy. – Rozmowy na ten temat się toczą. Myślę, że służby marszałka na podstawie oczekiwań społecznych opracują propozycje zmian, a my będziemy się do nich ustosunkowywać. Będziemy również na roboczo o tym dyskutować, by nie powstała konfliktowa sytuacja, podkreśla Hanna Dzikowska.
Żeglarze i motorowodniacy nie zamierzają odpuszczać. – Nigdy nie zaakceptuję zakazu pływania jachtów żaglowych, które muszą zdążyć przed szkwałem do portu, kutrów które wożą wędkarzy na połowy dorsza albo tego, że rybacka pielgrzymka mogłaby być zakazana, podsumowuje kapitan Andrzej Remiszewski.
Źródło: www.npk.org.pl