Seria zarzutów wobec przetargu na sprzedaż dziesięciu kamienic na Długim Targu w Gdańsku. Formułuje je Prawo i Sprawiedliwość. Ich zdaniem trwająca procedura przetargowa jest prowadzona w tajemnicy. Na jej mocy kamienice będą połączone w jeden hotel. W ubiegłym tygodniu media ujawniły, że jest już nabywca, ale nieznana jest cena za jaką kupi nieruchomość. Radny sejmiku Marian Szajna zapowiedział sprawdzenie transakcji.
– Skierujemy sprawę do komisji rewizyjnej sejmiku województwa, żeby sprawdzić wszystkie procedury związane z tą transakcją, powiedział Szajna. Prezes prowadzącej przetarg Agencji Rozwoju Pomorza Łukasz Żelewski uspokaja, że o przetargu nie poinformowano opinii publicznej, bo formalnie wciąż on trwa. Jak powiedział, nieruchomość przy Długim Targu jest wyjątkowo cenna i wymaga długich negocjacji.
– Do stołu siedliśmy i zaczęliśmy negocjować umowę dwa lata temu. A ja publicznie mogę ogłosić zakończenie przetargu dopiero po załatwieniu wszystkich formalności. A to nastąpi w litym 2014 roku, tłumaczył Żelewski.
Politycy PiS są też oburzeni, że większościowy udziałowiec przyszłego właściciela kamienic pochodzi z Niemiec. Na te zarzuty zdecydowanie odpowiada rzecznik prezydenta Gdańska Antoni Pawlak.
– Powiem tylko jedno: w cywilizowanym świecie przyszłemu inwestorowi nikt nie ma w zwyczaju zaglądać ani w rozporek, ani w paszport, ucina Pawlak.
Wśród argumentów polityków Prawa i Sprawiedliwości pojawił się jeszcze jeden argument.
– Jeżeli Agencji Rozwoju Pomorza te obiekty nie są potrzebne, apelowałbym więc o przekazanie ich miastu Gdańsk, apeluje radny PiS Kazimierz Koralewski.
Jednak dziesięć kamienic położonych na przeciwko Dworu Artusa przy Długim Targu trafiły do majątku samorządu województwa pomorskiego z rąk… właśnie władz Gdańska. I to one postawiły warunek, że ich sprzedaż może dotyczyć tylko luksusowego hotelu.
W lutym przekonamy się, czy do transakcji rzeczywiście dojdzie. Inwestor do tej pory wpłacił jedynie zadatek. Hotel ma powstać do 2016 roku.