Mimo ostrzeżeń o silnym wietrze i opadach śniegu, nadal mieszkają w lesie, w prowizorycznym namiocie. Najprawdopodobniej spędzą tu święta. Dla 77-letniego ojca chorego na cukrzycę i 52-letniego syna, od maja domem jest las niedaleko Złotej Karczmy. Wcześniej mieszkali na działce, ale właściciel domku nie zgodził się na jego dalsze wynajmowanie. Skonstruowali więc prowizoryczny namiot w lesie rozwieszkając zwykłą folię między drzewami. Twierdzą, że ich bezdomność jest skutkiem przestępczych działań wymiaru sprawiedliwości z lat ’90.
Ojciec z synem nie opuszczają swojego siedliska, bo jak twierdzą, nie mają gwarancji, że ich sprawa zostanie pozytywnie załatwiona. W ten sposób zdecydowali się protestować przeciwko systemowi prawnemu w Polsce. Czekają na wielomilionowe odszkodowanie od państwa. Ich sprawą zajmowały się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, okręgowa i wojskowa w Warszawie. Przedstawiciele tych instytucji twierdzą, że postępowania zostały umorzone.
Mężczyźni nie oczekują pomocy od MOPS czy Caritas. Nie ukrywają się, nie uciekają, nie są poszukiwani. Nie naruszają prawa. Kiedyś zameldowani w Gdańsku, stracili mieszkanie w wyniku eksmisji. Twierdzą, że stało się tak przez bezprawne działania komornika.
Obaj utrzymują się z renty starszego z mężczyzn, który w latach ’80 był zatrudniony w gdyńskim muzeum. Jego syn ostatni raz pracował 10 lat temu. Mężczyźni nie pozwalają nazywać siebie kloszardami.