Dojazd do pracy rowerem jest dobrym sposobem, aby nie zmarznąć i przyjechać w miarę przewidywanym czasie. Jednak żeby dojazd do pracy lub szkoły nie zniechęcił do zimowego pedałowania przygotowaliśmy krótki poradnik, jak poradzić sobie w zimowych warunkach. Jaka będzie tegoroczna zima dowiemy się za kilka tygodni. Przedsmak tego, co może nas czekać, mieliśmy już wraz z przejściem orkanu Ksawery.
Ubierz się ciepło, jest zimno. Na cytat praktycznie każdej mamy i babci można odpowiedzieć kultowym cytatem z filmu Barei Jest zima, to musi być zimno. Takie jest odwieczne prawo natury. Jednak zbyt ciepły ubiór to najczęściej popełniany błąd nowicjuszy zimowej jazdy.
W zbyt ciepłych ubraniach, po kilku minutach pedałowania człowiek spływa potem i dopiero wtedy zaczyna marznąć. Słynne ubieranie się na cebulkę należy traktować z dużym dystansem. Owszem, jest dobre, jednak nie na rower.
Dobierając garderobę ubierzcie się tak, żeby po wyjściu z domu odczuwać chłód. Uczucie minie po kilku minutach jazdy. Należy pamiętać również o tym, że strój nie powinien krępować ruchów.
Palce, nos i uszy na rowerze marzną najszybciej. W ich przypadku zastosujcie zasadę zupełnie inną niż w punkcie pierwszym. Zabierzcie najcieplejsze rękawiczki jakie macie. Jeśli macie takie, w których nie marzniecie chodząc po mieście zimą, mamy złą wiadomość, mogą być niewystarczające.
Czapka nie powinna być zbyt gruba, ale zawsze powinna zakrywać uszy. Polecamy kominiarki z daszkiem, które ochronią marznący nos i dodatkowo ochronią oczy w czasie ewentualnej zamieci.
Oświetlenie. Nawet nie myśl o wyjściu na rower bez oświetlenia. Zapewne kiedy wychodzisz do pracy jest jeszcze ciemnawo. Wychodząc z pracy jest już zmierzch. A do tego padający śnieg, którego intensywności nie przewidzimy. Oświetlenie roweru jest elementem obowiązkowym!
Polecamy lampki z własnym zasilaniem, te na baterie. Wierzymy w twoje siły, ale może być tak, że jadąc pod wiatr i pod górkę dynamem nie nakręcisz dostatecznego napięcia.
Błotniki. Możesz ich nie lubić, możesz udawać, że nie istnieją. Niestety, zimą musisz się z nimi pogodzić. Śnieg, który przyczepił się do opon z pewnością trafi wprost na twoje plecy. Jazda w mokrej kurtce przy ujemnej temperaturze nie należy do przyjemności.
Wielu kierowców powtarza, że sól z błota pośniegowego niszczy karoserie i powoduje korozję. Po zimowej przejażdżce bez błotników całe błoto pośniegowe z solą jest na ramie roweru, na przerzutkach i na hamulcach. Raczej nie nazwiemy tego rowerowym SPA.
Zwolnij. Jeśli latem przejazd z domu do pracy zajmuje ci 20 minut, dolicz do tego czasu 10 dodatkowych minut. Zimą jeździmy wolno. Po pierwsze nigdy nie wiemy, co kryje się pod śniegiem i lepiej w ewentualną przeszkodę wjechać z mniejszą prędkością. Po drugie zesztywniałe klocki hamulcowe i śnieg oblepiony na obręczy koła znacznie wydłużają drogę hamowania.
Zrezygnuj. Kiedy czujesz, że nie dasz rady zejdź z roweru i przeprowadź go przez zaspę, czy pod oblodzone wzniesienie. Zimowe szpanowanie na rowerze może się skończyć naprawdę źle, zostawmy to szaleńcom bez wyobraźni.
Jedź chodnikiem. Przepisy jednoznacznie mówią, że w trakcie opadów śniegu, gołoledzi, i innych ekstremalnych warunków pogodowych rowerzysta może jechać po chodniku. Jednak pamiętaj, jesteś tu gościem, pieszy też nie ma zimą lekko. Marznie, ślizga się, więc nie oczekujcie, że odskoczy odstępując Ci miejsca.
Pamiętaj, słoneczny dzień przy -2 nie jest atmosferycznym ekstremum.