Kura jak pies i kot – też zwierzę, ale w mieście żyć nie może. Przynajmniej nie w Gdyni. Zakazują tego plany miejscowe. Mieszkańcy Pogórza chcą zmiany tych przepisów.
W centrum Gdyni na ul.Świętojańskiej czy Władysława IV próżno szukać kur. Nie oznacza to jednak, że miasto jest wolne od tych typowo wiejskich ptaków. Można je znaleźć choćby na ulicy Niklowej. Ta część gdyńskiego Pogórza niewiele różni się od wsi: gruntowe drogi, domy jednorodzinne, ogródki z owocami i warzywami, szczekające psy i… kury. W swoich zagrodach trzyma je kilka rodzin. Okazuje się jednak, że są osoby, którym te nieszkodliwe na pozór ptaki przeszkadzają.
– Jedna z osób, które mieszkają w pobliżu naszego domu stwierdziła, że nie chce mieć za płotem kur. Podobno hałasują i zlatują się przez nie muchy. – Moim zdaniem to bzdura. Aby nie być uciążliwym dla sąsiadów, oddzieliłam się od nich wysoką pergolą. To jednak nie pomogło i nadal ta osoba informowała urząd o tym, że nielegalnie trzymam kilka kurek, mówi pani Jadwiga.
Stąd pomysł, aby kury… zalegalizować. Pani Jadwiga z poparciem ponad 20 innych osób z okolicznych ulic złożyła w Urzędzie Miejskim wniosek o to, aby miasto usunęło zakaz hodowli kur. Te można trzymać tylko w miejscach przeznaczonych w planach miejscowych do produkcji rolnej. Takiego zapisu w planie dla Pogórza nie ma.
Kury są ważne dla części mieszkańców Pogórza, bo, jak mówią, to dla nich rozrywka. – Przecież nie chcemy otwierać tutaj kurzych ferm. Mąż wychodzi do ogródka, sypnie im ziarno, nawet z nimi porozmawia. Nie wiem jak komuś mogą przeszkadzać. Czemu nie zdelegalizować od razu psów, pyta sąsiadka pani Jadwigi.
A co na to gdyński samorząd? Przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski obiecuje, że przyjrzy się problemowi. – Jako mieszkaniec posesji, którego często budzą gdaczące kury nie widzę realnego powodu wprowadzenia takiego zakazu. Te kury dodają Gdyni wiejskiego kolorytu. Przypominają, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu była małą rybacką wioską. Z całą sympatią odnoszę się do tych zwierząt, żartuje Zmuda-Trzebiatowski.
Radny nie chce wypowiadać się w imieniu innych samorządowców, stąd nie ma pewności, czy wniosek mieszkańców zostanie uwzględniony, ale na pewno zostanie dokładnie rozpatrzony. – Temu zaganieniu na pewno poświęcimy jedno z posiedzeń komisji. Być może zaprosimy któregoś z mieszkańców Pogórza, aby opowiedział nam o bolączkach gdyńskiego hodowcy drobiu. Może wiemy o nich za mało i musimy się pochylić na tym problemem, podsumowuje Zmuda-Trzebiatowski.