Kibice Ruchu Chorzów skazani za bijatykę na plaży w Gdyni. Sześciu mężczyzn ma iść na rok i 10 miesięcy do więzienia a jeden na dwa lata i dwa miesiące. Dodatkowo każdy z nich musi zapłacić po 3 tysiące złotych na rzecz dwóch pokrzywdzonych meksykańskich marynarzy. Satysfakcji nie ukrywał za to prokurator Dariusz Ziomek. Sąd wydał wyrok surowszy niż ten, którego się domagał. Oskarżyciel oprócz zadośćuczynienia finansowego chciał kar od półtora do 2 lat więzienia.
Sędzia Bartosz Kahsin wskazywał na wyjątkowo wysoką społeczną szkodliwość czynu. – Pobicie marynarzy na oczach setek jeśli nie tysięcy osób, jakie znajdowały się wtedy na plaży, oznacza demonstracyjne lekceważenie porządku prawnego, mówił sądzie Kahsin.
Sąd uznał też, że dowody jednoznacznie wskazują na to, że meksykańscy marynarze byli ofiarami, a nie napastnikami, jak twierdzili kibice. Mowa o zeznaniach świadków i nagraniach.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy oskarżonych, którzy domagali się uniewinnienia, zapowiadają, że najprawdopodobniej będą składali apelację. Jak podkreślał mecenas Wojciech Cieślak, wyrok jest tak surowy, bo został wydany w procesie, który jego zdaniem nosi znamiona procesu pokazowego.
– Prezydent Gdyni już dwa dni po bójce wiedział, kto jest winny. Podobny wyrok wydał minister spraw wewnętrznych. Nie ma więc co się dziwić, że w takiej sytuacji następuje reakcja różnych funkcjonariuszy państwowych, którzy chcą pomóc ministrowi, wesprzeć go, mówił mecenas Cieślak. Jego zdaniem gdyby wyrok dotyczył bójki podczas zabawy w remizie, a nie nagłośnionego przez media starcia stygmatyzowanych przez rząd kibiców z meksykańskimi marynarzami, wyrok prawdopodobnie nie byłby tak surowy.
W sierpniu ubiegłego roku kilkudziesięcioosobowa grupa pseudokibiców Ruchu Chorzów starła się z meksykańskimi marynarzami na plaży miejskiej w Gdyni. Poszkodowanych zostało dwóch cudzoziemców.