Co piąty zatrudniony w porcie lotniczym stracił pracę. Niemal wszystkim pozostałym pracownikom zmniejszono wymiar zatrudnienia. Przed zmianami w spółce lotniczej pracowały 33 osoby. Siedmiu z nich nie przedłużono umowy lub ją wypowiedziano. Z kolei 18 zmniejszono wymiar zatrudnienia do 3/4 etatu. Jak zapewnia prezes spółki Janusz Stateczny, cięcia dotknęły także jego. Obecnie na pełny etat pracują na lotnisku jedynie ochroniarze.
Janusz Stateczny przyznaje, że cięcia to pokłosie problemów lotniska z Komisją Europejską. Ta bada, czy samorządy Gdyni i Kosakowa mogły sfinansować budowę portu lotniczego. Jeśli Komisja Europejska uzna, że wkład Gdyni i Kosakowa w budowę lotniska był niedozwoloną pomocą publiczną, spółka będzie musiała zwrócić samorządom pieniądze… których nie ma, bo wydała je już na budowę. A to oznacza jej upadłość i niepewność, co do tego kiedy i czy w ogóle lotnisko zacznie działać.
– Jesteśmy świadomi tego, że decyzja może nie być dla nas korzystna, dlatego zdecydowaliśmy się ograniczyć wydatki do niezbędnego minimum, tłumaczy Janusz Stateczny.
Spółka ogranicza wydatki nie tylko na funduszu płac. Wstrzymano także większość prac na terminalu pasażerskim. Choć jest gotowy w niemal 100 proc., jego budowa zostanie dokończona wtedy, gdy znana będzie przyszłość lotniska. Dzięki temu w kasie spółki pozostało ok. 1 mln zł.
Decyzja Komisji Europejskiej dotycząca lotniska Gdynia-Kosakowo może zapaść w najbliższych dniach. Komunikat o tym, że wsparcie samorządów zostało uznane za niedozwoloną pomoc publiczną, pojawił się na stronie internetowej instytucji już w zeszłym tygodniu. Informację szybko jednak zdementowano, zapewniając, że żadna decyzja jeszcze nie zapadła.