„Nie będziemy się starać o zwrot pieniędzy”. Wójt Kosakowa o przyszłości lotniska w Gdyni

Kosakowo nie zamierza wycofywać się z projektu budowy lotniska, zapowiada w Radiu Gdańsk wójt Jerzy Włudzik. Gmina, która obok Gdyni jest współwłaścicielem portu lotniczego w Babich Dołach, zainwestowała dotychczas w jego powstanie 6 milionów złotych. Pieniądze wydali już także prywatni inwestorzy zainteresowani działalnością na lotnisku.
Gmina Kosakowo nie zamierza zgodnie z zaleceniem Komisji Europejskiej starać się o zwrot zainwestowanych pieniędzy, bo według wójta budowa lotniska jest uzasadniona. Świadczy o tym zainteresowanie inwestorów. Jak tłumaczy Jerzy Włudzik, są firmy chcące świadczyć usługi szkoleniowe. Pojawił się nawet podmiot, który mógłby wybudować hotel przy lotnisku. Mocną stroną portu lotniczego mógłby być też transport towarów. Zdaniem wójta sprzyja temu dogodne położenie – w pobliżu portu morskiego, ważnych linii kolejowych, obwodnicy Trójmiasta i autostrady.

– Jesteśmy przekonani, że to dopiero początek. Lotnisko może pobudzić nasz region i sprawić, że pojawi się wiele nowych miejsc pracy, uważa Jerzy Włudzik, który w pełni popiera stanowisko prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, który zapowiedział odwołanie od decyzji Komisji Europejskiej uznającej wkład obu samorządów w budowę portu za niedozwoloną pomoc publiczną.

W gminie nie wszyscy jednak podzielają entuzjazm wójta. Jest grupa osób, która głośno protestuje przeciwko otwarciu lotniska. Ponad 3 lata temu zorganizowano nawet referendum, w którym mieszkańcy mogli wypowiedzieć się, co sądzą na temat inwestycji. Najgłośniej protestowało wtedy Pierwoszyno, które znajduje się na linii podejścia do lotniska.

– To nad naszymi głowami będą latały samoloty. Z jednej strony boimy się hałasu, a z drugiej uważamy, że znajdziemy się w niebezpieczeństwie. Jeśli zdarzy się jakaś awaria, samoloty będą musiały zrzucić paliwo. Gdzie będą to robiły, jeśli nie nad naszymi wioskami, pyta Tadeusz Suzga, były sołtys Pierwoszyna i organizator głosowania.

Po drugiej stronie barykady jest Szymon Tabakiernik, przedsiębiorca z Kosakowa. Jego zdaniem rozwój regionu dzięki lotnisku to nie fikcja i na dowód prezentuje firmę, którą stworzył z myślą o porcie lotniczym w Babich Dołach. To posiadające własne samoloty centrum szkolenia pilotów, które obecnie korzysta z różnych lotnisk w naszej okolicy. Tymczasem, jak podkreśla Tabakiernik, po uruchomieniu portu Gdynia-Kosakowo cała działalność miała skupić się właśnie tam. Co więcej, firma zamierzała zajmować się także przeglądami i serwisowaniem samolotów (w najbliższym czasie uzyska stosowny certyfikat). Wczorajsza decyzja Komisji Europejskiej skomplikowała jednak te plany.

– Mieliśmy dalekosiężne plany. Zamierzaliśmy zatrudnić ludzi, rozwijać się, oferować nowe usługi i oczywiście skupić naszą działalność w Kosakowie. Teraz nie do końca wiemy co począć, mówi Szymon Tabakiernik.

– Jeśli lotnisko nie powstanie, przedsiębiorca będzie chciał odzyskać od Komisji Europejskiej pieniądze zainwestowane w swoją firmę. – Prace przygotowawcze do budowy lotniska rozpoczęły się praktycznie 4 lata temu. W tym czasie gminy konsekwentnie inwestowały w rozwój infrastruktury, a my w rozwój naszej spółki. Teraz, po 4 latach – gdy lotnisko jest już gotowe – Unia Europejska twierdzi, że coś jest nie tak. My tymczasem twierdzimy, że coś jest nie tak z Unią Europejską. Nie można tak niepoważnie traktować samorządów i przedsiębiorców. Będziemy walczyć o swoje, mówi Szymon Tabakiernik.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj