Gdynia i Kosakowo zaskarżą decyzję Komisji Europejskiej. Chodzi o lotnisko Babie Doły.
Komisja Europejska w lutym uznała, że wkład obu gmin w budowę portu lotniczego był niedozwoloną pomocą publiczną. Dlatego nakazała samorządowej spółce, która prowadziła inwestycję, zwrot ponad 91 milionów złotych, które otrzymała od Gdyni i Kosakowa. Jak dowiedział się reporter Radia Gdańsk, Gdynia i Kosakowo zaskarżą tę decyzję. Gminy wskazują przede wszystkim na to, że decyzji komisji nie da się wykonać.
Samorządy przelały na konto powołanej przez siebie spółki ponad 90 milionów złotych. Pieniądze te – niemal co do grosza – zostały wydane na budowę terminalu, budynku obsługi, miejsc postojowych dla samolotów i innych rzeczy niezbędnych do działania lotniska. Spółka nie ma więc z czego zwrócić tej kwoty.
Po drugie – jak wskazują Gdynia i Kosakowo – podstawą decyzji Komisji Europejskiej była ocena tego, czy lotnisko będzie na siebie zarabiać. Gminy wyliczyły, że lotnisko stanie się rentowne za 30 lat. Z kolei komisja w swojej analizie badała opłacalność w krótszym okresie. To według pomorskich urzędników wypaczyło wynik badania i sprawiło, że decyzja jest niesłusznie krzywdząca.
Gdynia i Kosakowo zaskarżą decyzję do sądu w Luksemburgu, który jest właściwy w tej sprawie.
Wydaje się jednak, że sprawa nie jest tak oczywista jak przedstawiają ją gdynianie. Komisja badając opłacalność portu lotniczego sprawdziła także między innymi, z czego ten chce się utrzymywać. Wskazano, że lotnisko będzie częściowo obsługiwać taki sam ruch jak Rębiechowo. Co prawda początkowo port ma się skupić na lotnictwie prywatnym i komercyjnym (małe samoloty), z czasem jednak, jak czytamy w uzasadnieniu przesłanym przez Komisję Europejską, głównym źródłem przychodów mają być loty czarterowe i niskokosztowe (tanie linie lotnicze). A to oznacza, że Gdynia będzie miała – jak to określają unijni urzędnicy – ten sam „obszar ciążenia” co Rębiechowo. To z kolei sprawia zdaniem Brukseli, że przygotowana przez gminy analiza dotycząca opłacalności lotniska nie jest prawidłowa.
Dlaczego? Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji „biorąc pod uwagę bliskość innego niezatłoczonego, działającego już portu lotniczego, który funkcjonuje według tego samego modelu biznesowego i posiada znaczącą wolną przepustowość w długiej perspektywie czasowej […] zdolność zarządcy portu w Gdyni do przyciągnięcia ruchu lotniczego i pasażerów będzie w dużej mierze uzależniona od poziomu opłat lotniskowych, które zaproponuje przewoźnikom lotniczym”.
Na tym obszarze Gdynia-Kosakowo, według Komisji Europejskiej, nie jest w stanie konkurować z Gdańskiem. Potwierdzają to zresztą zdaniem Brukseli ceny, które nowo powstały port lotniczy chce oferować przewoźnikom (są zawarte w analizie opłacalności przygotowanej przez samorządy). Znacząco przewyższają one te opłaty (np. za postój na płycie), które obowiązują w Rębiechowie.
Komisja Europejska przytacza znacznie więcej argumentów, między innymi ten, że nawet przy gwałtownym wzroście liczby pasażerów na Pomorzu, Rębiechowo będzie w stanie obsłużyć cały ruch przynajmniej do 2030 roku. A to oznacza, że nie było potrzeby budowy w pobliżu nowego portu.