Śmieci, rozbite butelki, brudny piach w piaskownicy. Tak wygląda część placów zabaw w Gdańsku. – Urzędników nie interesują najmłodsi mieszkańcy, uważa radny osiedla na gdańskich Siedlcach Jędrzej Włodarczyk. W opłakanym stanie jest m.in. plac przy ulicy Wieniawskiego na Siedlcach. Został zbudowany w ramach popularnego konkursu na budowę małych placów zabaw. Otworzono go trzy lata temu. – Na początku zarządzało nim stowarzyszenie „Nasze Siedlce”, jednak na utrzymanie nie dostało pieniędzy i już po roku plac był w opłakanym stanie. Kilka miesięcy temu miejsce przeszło pod zarząd miasta i…nic się nie zmieniło, mówi Jędrzej Włodarczyk.
– Wygląda na to, że po hucznym otwarciu z udziałem władz miasta, temat przestał budzić zainteresowanie, do tego stopnia, że mieszkańcy własnym sumptem musieli ratować to miejsce. Oczywiście, gdy powodem jest brak prawdziwego administratora, ciężko oczekiwać wspaniałych efektów. Do końca nie winimy za to Stowarzyszenia, bo nie dostało na to pieniędzy. Jednak nie rozumiemy dlaczego urzędników nie interesują najmłodsi mieszkańcy, żali się Jędrzej Włodarczyk.
Plac zabaw przy Wieniawskiego świeci pustkami. Wiele osób, z którymi rozmawiała reporterka Radia Gdańsk przeniosło się do innych miejsc. Mówią, że zaśmiecenie butelkami, kapslami i szkłem stwarza zagrożenie dla zdrowia bawiących się dzieci.
Rodzice dodają, że inne place też wymagają drobnych prac. Ich zdaniem przydałoby się przyciąć krzaki i uzupełnić piasek w piaskownicy. – To stary problem, rozwiązywany w kolejnych latach w sposób doraźny przez radnych osiedla i lokalnych społeczników. Warto, żeby również tym zajął się administrator, dodaje Jędrzej Włodarczyk.
Mieszkańcy interweniowali w tej sprawie w Urzędzie Miasta, ale na razie odpowiedzi nie dostali.