Śledziowe El Dorado w Gdańsku. „Nie nadążamy z łowieniem”

20140311 114543 copy copy

Orgia śledzia, rzeź śledzia albo po prostu połów śledzi na wędkę z nabrzeża. Ilu wędkarzy, tyle określeń. Cel jest jednak jeden, wyłowić jak najwięcej ryb, które ławicami wpływają z Bałtyku do portów czy ujść rzek. – Ryb jest tak dużo, że nie nadążamy z zarzucaniem wędki, śmieją się wędkarze, z którymi rozmawiał reporter Radia Gdańsk. Dla większości, połów śledzi kojarzy się z dalekomorskimi wyprawami. Nie każdy jednak wie, że w pewnych okresach śledzia można złowić również sportowo blisko brzegu i to na zwykłą wędkę. – Śledzie wpływają najczęściej pod koniec marca, na początku kwietnia, w tym roku mieliśmy jednak ciepłą zimę, więc ten okres się przesunął, mówi reporterowi Radia Gdańsk wędkarz z wieloletnim doświadczeniem.

– Na początku pojawiają się pojedyncze sztuki, brania są rzadkie, jednak może być to już sygnałem, że zbliża się ławica. Każdego następnego dnia wpływa coraz więcej śledzi, aż do momentu, kiedy to trudno jest nadążyć ze zdejmowaniem ich z haków. Za każdym zanurzeniem kija, wyciągam 3-4 sztuki, mówi wędkarz.

W kolejnych dniach, ilość brań słabnie, oznacza to, że zbliża się koniec tarła i śledzie odpływają z powrotem do morza.

W Trójmieście jest kilka miejsc, w których można spotkać wędkarzy i samemu łowić śledzie. Jednym z nich jest Pirs przy Kapitanacie Portu w Nowym Porcie w Gdańsku. Znajduje się on obok bazy promowej, z której odpływa prom Polferries do Nynashamn. Wędkarze lubią ustawiać się również w Kaszycy na Górkach Zachodnich w Gdańsku. A także w Pirsi przy Skwerze Kościuszki w Gdyni i przy wejście do portu w Darłówku.

Reporter Radia Gdańsk towarzyszył wędkarzom w Nowym Porcie. – Jak pan widzi, nie jest nas wielu, około 40 wędkarzy. Wczoraj po 15:00 było nas prawie 200 osób. Ledwo się mieściliśmy, mówi wędkarza. Kolejny dodaje, że w ubiegłym roku ustawiał się o drugiej w nocy, żeby mieć dobre miejsce.

Połów śledzi na wędkę z nabrzeża ma swoich zwolenników i przeciwników. Przeciwnicy zwracają uwagę, na metodę połowu i ilość haków umieszczonych na wędce. Polskie prawo dopuszcza ich aż 5 (w żargonie haczyki umieszczane na wędce nazywane są choinkami). Łowiąc śledzie tą metodą, zawsze ma miejsce pewien procent zacięć przypadkowych (nie za pysk, ale za grzbiet, czy też ogon).

Co ważne, w trakcie połowów śledzi na wędkę z nabrzeża, wędkarze mogą wyłowić maksymalnie 5 kilogramów tej ryby. Zdarzają się kłusownicy, którzy nie przestrzegają przepisów. – Jak tylko zbliżają się kontrole, od razu widać kto jest wędkarzem, a kto kłusownikiem. Na widok kontroli, kłusownicy od razu porzucają sprzęt i uciekają, mówią wędkarze. – Kłusownicy umieszczają więcej haczyków niż mogą. Zdarzają się tacy, co mają nawet po 15-20 haczyków. A po złowieniu maksymalnej dozwolonej ilości śledzi, czyli 5 kilogramów, łowią nadal, dodają wędkarze.

– W ubiegły roku widziałem kłusownika, który co chwilę z wiadrami pełnymi ryby biegał do samochodu. Podszedłem i zobaczyłem, że w aucie miał wannę wypełnioną wodą i śledziami, opowiada wędkarz.

Do sportowego połowu śledzi i innych ryb morskich uprawnia zezwolenie morskie wydawane przez Okręgowe Inspektoraty Rybołówstwa Morskiego.

{mp4}11581{/mp4}

Video: Piotr Mirowicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj