Rozpoczął się proces kierowcy oskarżonego o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym w Gdyni. Chodzi o ubiegłoroczne zderzenie ciężarówki z trolejbusem, do którego doszło na skrzyżowaniu ulicy Morskiej i Trasy Kwiatkowskiego. W wypadku zginęły 2 osoby, a 10 zostało rannych. Prokurator Magda Gabriel-Węglowska winą za katastrofę obarcza kierowcę tira. Jak podkreśla, jechał on niesprawnym samochodem, a jako właściciel pojazdu, odpowiada za jego stan techniczny. Prokuratura od jesieni dysponuje opinią biegłych na temat stanu technicznego ciężarówki. Wynika z niej, że ta miała niesprawny układ hamulcowy. – Mówiąc wprost brakowało niektórych elementów układu hamulcowego, mówi prokurator.
Prokuratura, aby mieć pewność, że to kierowca ciężarówki zawinił zleciła biegłym dodatkowo przygotowanie jeszcze jednej opinii, która dotyczy tzw. techniki i taktyki jazdy. Również z tego dokumentu wynika, że to kierowca Scanii jest winny spowodowania wypadku. Opinia opisuje sytuację na drodze w momencie wypadku. Pozwala ustalić, czy nie pojawiły się okoliczności niezależne od kierowcy, które doprowadziły do zderzenia.
Adwokat oskarżonego Paweł Szymanek podkreśla, że pojazd miał ważne badania techniczne. Mecenas przyznał jednak, że nie ma pewności, czy auto było sprawne. – Oskarżony był przekonany, że jedzie sprawnym samochodem. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że samochód był zaparkowany na parkingu PKS w Łowiczu. W przeszłości dochodziło tam do kradzieży paliwa. Nie można więc wykluczyć, że ktoś po prostu zdemontował część układu hamulcowego. Na pewno nie zrobił tego oskarżony, mówi Paweł Szymanek.
Obrońca podkreśla, że Scania przejechała wcześniej 1,2 mln km i żaden kierowca nie skarżył się na żadne problemy. – Naszym zdaniem doszło po prostu do nieszczęśliwego wypadku. Samochód był obładowany wodą, zjeżdżał długim 6-klometrowym zjazdem i uległ awarii. Nie udało się wyhamować hamulcem ręcznym, nie udało się wyhamować zmianami biegów, oskarżony próbował ominąć inne samochody, ale się nie udało. Pęd był zbyt duży, mówi obrońca.
Na kolejnej rozprawie zostanie przesłuchany między innymi pracownik firmy diagnostycznej, w której samochód przeszedł badania techniczne. Kierowcy tira za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi do 8 lat więzienia. Prokurator nie zdradza na razie, jakiej kary będzie się domagać.