Ciężarówki dowożące zboże do gdyńskiego portu czekają od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu godzin na rozładunek. Kierowcy winią port i terminal. Eugeniusz Wójcik, główny dyspozytor portu odpiera te zarzuty. – Niektórzy kierowcy przyjeżdżają poza kolejką. Kierowcy mają już dość sytuacji, która – jak twierdzą – powtarza się notorycznie. Niektórzy, jak przekonywali w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk, czekali na rozładunek w zeszłym tygodniu nawet ponad 44 godziny. W tym tygodniu jest niewiele lepiej. Wielu z nich na parkingu spędziło ponad dobę, szczęśliwcy „jedynie” kilkanaście godzin. Tracą nie tylko czas, ale także pieniądze. Stojąc na parkingu nie zarabiają.
Kierowcy mają pretensje dotyczące złej organizacji pracy portu i terminalu. Ich zdaniem samochody powinny być rozładowywane na bieżąco, a przy większym natężeniu czas oczekiwania nie powinien przekroczyć kilku godzin. Tymczasem Eugeniusz Wójcik tłumaczy, że to nie port odpowiada za opóźnienia.
– Obecnie w porcie jest tak duży natłok samochodów wyładowanych zbożem, ponieważ przy nabrzeżu na załadunek czeka statek, który przetransportuje pszenicę do Arabii Saudyjskiej. Statek ma pojemność ok. 60 tysięcy ton. Tymczasem dziennie można załadować na niego do ok. 5 tysięcy ton, mówi Wójcik.
– Spedytorzy starają się ustalać przyjazdy ciężarówek w taki sposób, aby ich kierowcy nie musieli tracić na parkingach zbyt dużo czasu. Niestety, kolejek nie da się uniknąć całkowicie. Co więcej, niektórzy kierowcy przyjeżdżają poza kolejką, co również nie ułatwia sytuacji, dodaje główny dyspozytor portu.
Eugeniusz Wójcik podkreśla, że pracę terminalu hamuje także padający deszcz. Przez to ciężarówki mogą wyładowywać zboże jedynie do magazynu. Gdy jest sucho, mogą korzystać również ze zrzutu bezpośrednio na statek.