Prezydent Estonii złożył kwiaty przy Pomniku Poległych Stoczniowców, obejrzał też wystawę stałą Europejskiego Centrum Solidarności „Drogi do wolności”. Toomas Hendrik Ilves przywiózł też dar dla powstającego Muzeum II Wojny Światowej. To walizka, która towarzyszyła jednemu z Estończyków podczas deportacji wgłąb Związku Radzieckiego. – Jest to bardzo cenny przedmiot pokazujący skomplikowane losy Estończyków, którzy podobnie jak Polacy oraz ludzie innych narodowości, byli ofiarami deportacji. To cenny nabytek dla naszej placówki, mówi wicedyrektor muzeum Piotr Majewski.
Spotkanie z dziennikarzami zdominowały wydarzenia na Ukrainie. Zdaniem estońskiego prezydenta Europa powinna bardziej stanowczo zareagować na agresywną postawę Rosji, a nie skupiać się na swoich ekonomicznych interesach. – Uważam, że nie ma nic bardziej kosztownego niż utrata wolności. Ona jest bezcenna! Wolność ma dla nas ogromne znaczenie. Cena jaką płacimy za gaz nie powinna nas przestraszyć od zapłaty ceny za wolność Ukrainy, mówił Toomas Hendrik Ilves.
Prezydent podkreślił też, że w jego kraju Rosjanie są traktowani bardzo dobrze. Państwo m.in. opłaca szkoły, w których dzieci mogą uczyć się języka rosyjskiego. – Jest bardzo wielu Rosjan, którzy mają dość ograniczania praw człowieka i przyjeżdżają do naszego kraju. Tutaj mogą cieszyć się pełną wolnością oraz spokojnie posługiwać się językiem rosyjskim, tak Ilves odpowiedział na pytanie o to, czy obawia się jakichkolwiek ruchów ze strony Rosji pod pretekstem „ochrony” rosyjskich obywateli za granicą. Zaznaczył jednak, że władze Rosji, tak jak w przypadku Krymu, swobodnie posługują się kłamstwem i prowokacjami, stąd nie można mieć pewności co do dalszych ruchów.