Gdańska Straż Miejska zabiera głos w sprawie nieprawidłowości, które bada prokuratura. Zdaniem śledczych, funkcjonariusze Referatu Wykroczeń mieli poświadczać nieprawdę w protokole przesłuchania świadków. W związku z tą sprawą, jedna z pracownic usłyszała prawie 140 zarzutów. Następnego dnia 56-letnia kobieta popełniła samobójstwo.
Komendant gdańskiej Straży Leszek Walczak tłumaczy, że zakwestionowana przez śledczych procedura przesłuchań świadków była stosowana do 2010 roku. Jego zdaniem, każdy z ponad 100 zarzutów przedstawionych urzędniczce dotyczy tego samego błędu, popełnionego wielokrotnie. Polegał on na przepisywaniu notatki służbowej strażnika, zamiast osobistego przesłuchania go. Leszek Walczak tłumaczy, że w każdym przypadku strażnik zapoznawał się z protokołem i składał pod nim podpis. Tak sporządzoną dokumentację przesyłano do sądu, który dalej prowadził sprawę. Zdaniem Leszka Walczaka, taki sposób postępowania nie miał żadnego wpływu na ostateczną decyzję sądu, a żaden ze sprawców wykroczeń nie poniósł z tego tytułu dodatkowych konsekwencji.
Procedury zmieniono w 2010 roku bez związku z prokuratorskim śledztwem, które rozpoczęło się w 2012 roku. Prokuratura zapowiada tymczasem postawienie zarzutów kolejnym funkcjonariuszom Straży Miejskiej w Gdańsku.
{jb_attachment}Poniżej całe oświadczenie Komendanta Straży Miejskiej w Gdańsku Leszka Walczaka przysłane do Radia Gdańsk:{/jb_attachment}
Szanowni Państwo,
W związku z publikacjami i kontrowersjami dotyczącymi funkcjonowania Straży Miejskiej w Gdańsku, chcielibyśmy w sposób jasny i klarowny wytłumaczyć gdzie tkwi problem. Zakwestionowana przez prokuraturę procedura przesłuchań świadków była stosowana przez wiele lat do kwietnia 2010 r. Zmieniono ją wtedy na wniosek samej straży, bez związku z postępowaniem prokuratury (które rozpoczęło się dopiero na początku 2012 roku). Korekt dokonaliśmy po stwierdzeniu – w naszej ocenie – błędów formalnych. Każdy z ponad 100 zarzutów przedstawionych naszej koleżance dotyczy tego samego błędu, popełnionego wielokrotnie. Polegał on na przepisywaniu notatki służbowej strażnika, zamiast osobistego przesłuchania go. Należy podkreślić, że w każdym przypadku strażnik zapoznawał się z protokołem i składał pod nim podpis. Tak sporządzoną dokumentację przesyłano do sądu, który dalej prowadził sprawę. W razie jakichkolwiek wątpliwości sąd mógł wezwać funkcjonariusza i poprosić o dodatkowe wyjaśnienia. Stosowany wówczas w straży sposób postępowania nie miał więc żadnego wpływu na ostateczną decyzję sądu. Żaden ze sprawców wykroczeń nie poniósł z tego tytułu dodatkowych konsekwencji. Zarówno liczne kontrole zewnętrzne, jak również prowadzący sprawy sąd, nigdy nie kwestionowały ówczesnego sposobu postępowania Straży Miejskiej
Leszek Walczak
Komendant Straży Miejskiej w Gdańsku