Dzik-terrorysta grasuje w rejonie gdańskiego Zakoniczyna. Zwierzę pojawia się wieczorami i gryzie miejscowe psy. Mieszkańcy boją się wychodzić z domu, bo coraz więcej mówi się o pogryzionych czworonogach. Dziki podchodzą pod domy i boiska, gdzie popołudniami młodzież gra w piłkę. – Strach wypuszczać dzieci na dwór, mówią mieszkańcy. – Rzeczywiście jest taki kłopot, przyznał Tadeusz Bukontt z Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta. Jak powiedział sygnały przekazują zarówno mieszkańcy jak i strażnicy miejscy. Jego zdaniem to psy bywają agresywne. Zwierz tylko się broni. Pojawia się w mieście, bo dokarmiają go ludzie.
Jak powiedział Tadeusz Bukontt, miasto nie może zająć się dzikiem, bo teren należy do miejscowego koła łowieckiego „Raróg”. Inaczej mogłoby być posądzone o kłusownictwo. – Ja poluję a nie wykonuję egzekucje, zadeklarował Wiesław Ratajczyk, Przedstawiciel Koła Łowieckiego. Dodał, że i tak nie można tego robić między zabudowaniami, gdzie kręcą się zwierzęta domowe i ludzie. Jego zdaniem dzik jest płochliwy i nikomu szkody nie robi. – Jesienią pójdzie do lasu i zapewne nie wróci, dodał Ratajczyk. Myśliwi nie wykluczają jednak, że wraz z miastem postawią odłownię albo uśpią i wywiozą dzika.

Na kontakt@radio.gdansk.pl, pan Mirosław przesłał zdjęcia, na których widać jak dzik zaatakował kobietę. Jak napisał słuchacz Radia Gdańsk, zwierzę najpierw ruszyło na psa.
– Ponad tydzień temu byłem świadkiem jak dzik zaatakował najpierw dużego psa a po chwili kobietę, która szła z psem. Dzik ruszył z taką szybkością, że kobieta nie miała czasu na jakąkolwiek reakcję. Co ciekawe dzik nie pobiegł za psem tylko zaatakował kobietę. W takiej sytuacji małe dziecko nie miałoby szans, napisał pan Mirosław
W Gdańsku, za pomocą sześciu odłowni wyłapuje się około 80 dzików rocznie. Sama tylko populacja żyjąca na Stogach liczy około 100 sztuk.