Były prezydent argumentuje, że wraca, bo „kapitaliści za dużo sobie pozwalają„. – Pozwoliłem budować kapitalizm ale teraz trzeba go okiełznać, mówi Lech Wałęsa. – Teraz, kiedy można już przyczepić się do kapitalizmu, spróbujemy, mówi Lech Wałęsa. – Od początku zauważałem jego mankamenty, ale nie mogłem uderzać, bo był za słaby. Ale kapitalizm już okrzepł i można mu już stawiać warunki czy żądania, inne niż w okresie budowania.
Lech Wałęsa zadeklarował, że ponownie chce być członkiem „Solidarności”, choć swoją rolę widzi bardziej symbolicznie i nie chodzi mu o sam powrót do związku zawodowego. – Jestem już za stary na takie działanie. Był czas, że odpuściłem i nie zauważałem problemów związkowych, bo nie mogłem zauważać, a teraz uważam, że już mogę zauważać i mogę wspierać. Zgłaszam gotowość pomocy związkom zawodowym, mówi Wałęsa.
Były prezydent zapowiada, że czeka teraz na reakcję z drugiej strony. Wypowiedź historycznego przywódcy związku już skomentowali politycy. Poseł PiS Andrzej Jaworski nazywa ją happeningiem. Z kolei zdaniem posła PO Jerzego Borowczaka – noblista zauważa rozwarstwienie społeczne. Marek Lewandowski z Komisji Krajowej Solidarności mówi „oby tylko nie przeszkadzał”.
Lech Wałęsa oficjalnie ogłosił, że odchodzi z „Solidarności”, kiedy przewodniczącym był obecny poseł PiS Janusz Śniadek. Były prezydent sprzeciwił się wtedy zbliżeniu związku do partii Jarosława Kaczyńskiego. Formalnie jednak Lech Wałęsa nigdy nie wystąpił z Solidarności i nadal ma legitymację związku.
Anna Rębas: Jaki związek chce Pan założyć?
Lech Wałęsa: Niczego nie chcę zakładać, pozwoliłem na budowę kapitalizmu w Polsce, bo inaczej on by nie powstał, ale teraz trzeba ten kapitalizm okiełznać. Wtedy po komunizmie trzeciej drogi nie było i trzeba było zmiany w Polsce. Ludzie są niezadowoleni z wielu rzeczy. Ja to wszystko widziałem. Teraz, gdy kapitalizm jest już silny to trzeba trochę przytemperować kapitalistów, bo na za dużo sobie pozwalają. Teraz trzeba starać się by był bardziej pracowniczy bardziej masowy.
A.R.: Ale kapitalizm to rząd premier prezydent, my wszyscy
L.W.: W tym wszystkim chcę wpływać i podpowiadać rzeczy, które zauważyłem.
A.R.: Co tak naprawdę się Panu nie podoba?
L.W.: Wiele rzeczy. Kiedy proponowałem kapitalizm to wiedziałem że taki będzie. Ale wiedziałem że kiedyś zapytamy o parę spraw. Wtedy nie można było inaczej.
A.R.: Zamknięte zakłady pracy też, zamknięta stocznia?
L.W.: Gdyby moje „sto milionów” potraktowano poważnie to Stocznia Gdańska by nie upadła. Iluś pracowników wzięłoby ją za te sto milionów, poprzerabiało by ją tak że by była żyłaby i była aktywna a przy zmianie profilu produkcji można było ją uratować. Ale wtedy mój pomysł nie chwycił. Teraz już można przyczepić się do kapitalizmu to spróbujemy
A.R.: Ale to tak symbolicznie mówi Pan o powrocie do związku?
L.W.: Ja już jestem za stary na takie działanie. Odpuściłem, bo nie zauważałem pewnych rzeczy. Teraz ja widzę i mogę wspierać związek.
A.R.: Rząd ma się czego obawiać? Kapitaliści powinni się bać?
L.W.: Nie, nie wiem czy w ogóle mój pomysł chwyci, czy będą chętni do współpracy. Ja tylko zgłaszam chęć pomocy związkom zawodowym. Mam sumienie czyste, dałem szansę kapitalizmowi i chcę go teraz tylko ucywilizować. Odkurzymy parę rzeczy, o których wtedy mówiłem a one nie chwyciły. Na przykład czarną książkę, czy białą książkę okresu przejściowego gdy musieliśmy za grosze zakłady oddawać żeby był właściciel.
A.R.: Ale wiele z nich padło.
L.W.: Wiele z nich dobrze żyje, ale mówiliśmy od razu, że potem kiedy się wzbogacicie poprosimy o sprawiedliwość.
A.R.: I zatrudnicie nas znowu?
L.W.: Oczywiście. Tu jest dużo pomysłów.
A.R.: Skąd taki pomysł?
L.W.: Ja to miałem wcześniej zaplanowane ale nie chciałem za szybko dobierać się do kapitalizmu. Nie mogę nie widzieć problemu. Dyskusja była jednym to się podoba innym nie, ale mnie to nie interesuje, nie mogę nie zauważać problemu.
A.R.: Nie obawia się Pan telefonów z góry, z Warszawy?
L.W.: Nie boję się telefonów z Warszawy, nikt mnie nigdy nie przestraszył i nie przestraszy.
A.R.: Sytuacja w Polsce jest trudna.
L.W.: Oczywiście, dlatego trzeba naszej aktywności.
A.R.: Nie obawia się Pan, że wielu polityków będzie chciało podczepić się pod Pana inicjatywę?
L.W.: Nie przewiduję większej aktywności, dzisiaj ludzie są zajęci sobą i pieniędzmi.
A.R.: Dziś chyba trudno byłoby zbudować nowy związek?
L.W.: To zależy, gdybyśmy mieli dobre pomysły, w które by ludzie uwierzyli to nie takie trudne. Jestem w stanie coś takiego zrobić,k ale nie ma takiej potrzeby.
A.R.: To jest takie tupnięcie nogą, pogrożenie palcem?
L.W.:Nie. Ja jestem w stanie wspierać związek zawodowy. Od początku widziałem mankamenty, ale nie mogłem uderzać, bo kapitalizm był za słaby.
A.R.: Ale za pana Janusza Śniadka, kiedy był przewodniczącym, Pan się wypisywał ze związku?
L.W.: Nie to było co innego, ja robiłem rzeczy typu wstrząsowego. Tak jak z pałowaniem związkowców. Przecież nie myślałem o pałowaniu. Wtedy związek próbował rozwalić pomysł mistrzostw w piłce nożnej. Powiedziałem to po to żeby się zastanowili, żeby się zatrzymali
A.R.: Teraz kolejny krok to spotkanie z przewodniczącym Solidarności, nic innego Panu nie pozostaje.
L.W.: Oczywiście, teraz tak jak unikałem spotkań, tak będę do nich dążył. Będę próbował wchodzić w akcje, ale nie będę się narzucał. Ja swoje zgłosiłem, jestem w gotowości i to wszystko. Będę chciał być skuteczny będę próbował, czy to się komuś podoba czy nie.
A.R.: Nie boi się Pan że Polacy zapytają gdzie Pan był do tej pory?
L.W.: Niech sobie mówią, coś muszą mówić.