Czujemy się jakbyśmy żyli w XIX wieku – mówią mieszkańcy tzw. hotelowców przy ulicy Chwarznieńskiej w Gdyni. To dwa budynki z mieszkaniami komunalnymi i socjalnymi, w których żyje około 150 rodzin.
Większość z mieszkańców skarży się, że przez brak poważnych remontów, od lat żyje w tragicznych warunkach. W wielu lokalach wciąż nie ma choćby łazienki, klatki schodowe są obdrapane, ściany nieocieplone, u osób, które same nie zamontują bojlerów, z kranów leci zimna woda. Na dodatek przed budynkami brakuje porządnego oświetlenia, przez co jest niebezpiecznie. – Czujemy się jakbyśmy żyli w XIX wieku. Nasze prośby o poważniejsze remonty są niestety ciągle zbywane przez miasto, mówią mieszkanki, z którymi rozmawiał reporter Radia Gdańsk.
Mieszkańcy sami remontu przeprowadzić nie mogą, bo nie mają prawa stworzyć wspólnot mieszkaniowych, w ramach których mogliby gromadzić pieniądze na modernizację. Choć, jak sami przyznają, to rozwiązanie odpada także z innego powodu. – Wielu najemców lokali nie płaci czynszu, kompletnie też nie obchodzi ich to, jak wygląda ich otoczenie. Najważniejszy jest alkohol. Nie ma co ukrywać, że to mieszkańcy hotelowców sami w dużej części odpowiadają za to, jak wyglądają te budynki. Dlaczego jednak mamy cierpieć także my, skoro uczciwie i regularnie wpłacamy do miasta pieniądze, pytają retorycznie kobiety.
Na to zwraca także uwagę wiceprezydent Gdyni Bogusław Stasiak. Jak mówi, około połowy najemców płaci czynsz. – Osoby, które wywiązują się ze swoich obowiązków, mają prawo oczekiwać zapewnienia im pewnego standardu. Jednak wszystkie roboty, które tam prowadzimy, można porównać do syzyfowej pracy. To nie ludzie z zewnątrz a sami mieszkańcy odpowiadają za to, jak wyglądają te obiekty, mówi wiceprezydent.
Bogusław Stasiak jednocześnie wyklucza możliwość generalnego remontu. Jego zdaniem, byłoby to również wyrzucenie pieniędzy w błoto. Oba budynki są w takim stanie, że powinny zostać zburzone i wybudowane od podstaw. Tymczasem na to nie ma pieniędzy.