Gdyńskie szpitale – Morski PCK i Wincentego a Paulo – zostaną połączone. Na wniosek zarządu województwa, zgodzili się na to radni sejmiku. Powodem takiej decyzji są przede wszystkim oszczędności. Jednak, jak mówi wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń, dzięki połączeniu będzie łatwiej pozyskać pieniądze na leczenie i lepiej uda się ułożyć opiekę medyczną w Gdyni. – Wiemy, że na pewno kardiologia nieinwazyjna nie dostanie w przyszłym roku kontraktu. Ale dzięki temu, że kardiologia inwazyjna ma zapewnione pieniądze z NFZ, uda się utrzymać kardiologię nieinwazyjną. Poza tym operacje onkologiczne, laryngologiczne i urologiczne ze szpitala a Paulo będą mogły być wykonywane w Morskim, gdzie są znacznie lepsze warunki.
Jerzy Zadrożny ze Związku Zawodowego Lekarzy uważa, że może to obrócić się przeciwko pacjentowi. – Gdy w Gdyni będzie jeden duży szpital, może to zostać wykorzystane przez inny podmiot, który stworzy małą placówkę. Może powstać niezdrowa konkurencja. Ponadto problemy dużego szpitala, mogą oznaczać konieczność przyjęcia pacjentów przez ten mniejszy, co wiązałoby się z brakiem miejsc, mówi Jerzy Zadrożny.
Połączenie nie podoba się też radnemu SLD i mieszkańcowi Gdyni Mariuszowi Falkowskiemu. – Te szpitale mają zupełnie inną strukturę i nie przystają do siebie. To będzie oznaczało, że w Gdyni będzie jedna kardiologia, jedna chirurgia dziecięca. Być może tak powinno być, ale chcielibyśmy mieć dobrą opiekę i możliwość wyboru.
Decyzją samorządu połączono także dwa gdańskie szpitale – na Zaspie i dawny wojewódzki.
Sejmik województwa zdecydował dziś też o przekształceniu w spółkę prawa handlowego Wojewódzkie Centrum Onkologii. – Świadczenia udzielane będą jak dawniej, w tym samym zakresie. Placówka dalej realizować będzie obecne kontrakty z Narodowego Funduszu Zdrowia. Za przekształceniem WCO w spółkę prawa handlowego przemawia przede wszystkim: efektywniejszy sposób zarządzania, możliwość rozszerzenia oferty, pozyskania dodatkowych środków finansowych poza kontraktem z NFZ, a także bardziej elastyczna reakcja na potrzeby społeczne, mówi wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń.