„Przeleciałam przez samochód i upadłam kilka metrów dalej”. Poszkodowana o sopockich wydarzeniach

W sobotę 32-latek rozpędzoną hondą civic wjechał w tłum ludzi na ulicy Monte Cassino w Sopocie. 22 osoby zostały ranne, wśród nich pani Agnieszka. Reporter Radia Gdańsk spotkał się z nią, gdy opuściła szpital. Maciej Bąk/Radio Gdańsk: Z relacji osób, które widziały moment, w którym zostałaś uderzona wynika, że wyglądało to przerażająco.
Były dwie perspektywy. Pierwsza, osób, które widziały to, co się stało i druga, moja, bardzo krótka, w momencie kiedy już wiedziałam, że nie ucieknę przed tym samochodem.

MB: Szłaś wzdłuż ulicy Monte Cassino w kierunku molo?
Szłam od strony tunelu, który przechodzi pod Monte Cassino w kierunku mola.

MB: Co w pierwszym momencie usłyszałaś? Warkot samochodu czy panikę wśród ludzi?
Gdybym usłyszała warkot i panikę, to zareagowałabym szybciej. Kątem oka zobaczyłam czerwoną hondę, która stała na wysokości Domu Zdrojowego. W tym momencie, w życiu bym się nie spodziewała, że ten samochód ruszy na nas.

MB: Samochód uderzył centralnie w ciebie. To mogło skończyć się tragicznie. Jaki był przebieg zdarzenia, tego krótkiego momentu?
Na początku stał obok budynku, przy którym również stałam, po czym ruszył na nas gwałtownie. Próbował kręcić kierownicą, nie wiedziałam w którą stronę mam uciekać. Jego prędkość była tak duża, że nie miałam pola manewru do ucieczki. Uderzył mnie środkiem zderzaka. Przeleciałam przez cały samochód i upadłam kilka metrów dalej.

MB: On pojechał czy się zatrzymał?
Zatrzymał się. Spojrzał, po czym z całym impetem ruszył dalej w górę Monte Cassino.

MB: Co się stało, kiedy się ocknęłaś?
W momencie, kiedy był bardzo blisko mnie, wyłączyłam się, ponieważ byłam tak przerażona, że nie wiedziałam czy przeżyję. Co będzie dalej, czy wstanę, jak wszystko się skończy? Jak się ocknęłam, próbowałam analizować, co mi jest. Czy uderzyłam głową, czy boli mnie brzuch. W momencie, kiedy zorientowałam się, że bolą mnie łokcie i kolana stwierdziłam, że jest w miarę dobrze. To dało mi siłę do tego, żeby zacząć trzeźwo myśleć.

MB: Jak przebiegała cała akcja ratunkowa? Jak z udzieleniem pomocy natychmiastowej?
Ciężko mi powiedzieć. Był to wieczór panieński mojej przyszłej szwagierki, były tam osoby, które są po wydziale lekarskim. Od razu zaczęły mnie badać. Ochrona z klubu Unique zabrała mnie do ogródka. Przyjechało pogotowie i lekarze ocenili, że jestem w miarę w dobrym stanie. Nie wiedzieli, jak wyglądał wypadek i powiedzieli, żeby mąż mnie zawiózł do szpitala. Po czym ludzie zawołali kolejną ekipę ratowników i przekazali, że karetka musi mnie zawieść do szpitala.

MB: Noc w szpitalu czy od razu do domu?
Chciałam jak najszybciej wyjść ze szpitala, ponieważ nie czułam się aż tak źle.

MB: Była jeszcze taka niezwykła sytuacja, że drugi raz spotkałaś się z tym mężczyzną. Trafiliście obok siebie na kolejkę w szpitalu.
Tak, podejrzewałam, że to jest ta osoba po tym, że była skuta i poobijana. Nie byłam tego pewna, bo nie wyobrażałam sobie sytuacji, że osoba, która spowodowała to wszystko jest obok mnie w kolejce i czeka na badania. Czułam się dziwnie.

MB: Jak on się zachowywał, mówił coś?
Nic nie mówił. Miał głowę spuszczoną i kompletnie wyciszony. Były dwa momenty, kiedy czekaliśmy w kolejce na prześwietlenie RTG, powiedział, że chce wrócić na molo. Nie wiem dlaczego. Może aby pomóc ludziom, może coś do niego dotarło. Nie wiem.  Przy pobieraniu krwi przepraszał. Nie wiem, czy dlatego, że był obolały i strasznie krzyczał, czy coś zaczęło do niego docierać.

M: A w tym momencie jak się czujesz?
Boli mnie kolano, bo zostałam w nie uderzona zderzakiem. Najlepiej działa na mnie świadomość, że skończyło się to tak, że siedzę tutaj teraz z wami.

ml/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj