Mieszkańcy kamienicy przy ul. Sobótki w Gdańsku-Wrzeszczu skarżą się na hałas i awantury. – Do burd dochodzi w jednym z mieszkań, w którym działa tak zwany salon masażu, mówią reporterowi Radia Gdańsk. Policja radzi, by w takich sytuacjach zgłaszać podejrzenie popełnienia przestępstwa: sutenerstwa. Miał być salon masażu jest salon rozpusty i brak spokoju. Tak w największym skrócie można przedstawić problem, z jakim zgłosili się do naszej rozgłośni mieszkańcy ul. Sobótki w Gdańsku. W marcu do kamienicy wprowadziła się grupa dziewczyn. Od razu też, jak przekonuje jedna z ich sąsiadek, Joanna Wika-Czarnowska, zaczęły się problemy.
– W środku nocy na ulicy i klatce schodowej są hałasy, powtarzają się ciche domofony, bo klienci nie wiedzą gdzie dzwonić. Niedawno doszło do bijatyki. Nie wiem czy to „opiekunowie” tych pań pobili klienta, czy to klienci pobili się między sobą. Nie czujemy się tutaj bezpieczni, mówi reporterowi Radia Gdańsk Joanna Wika-Czarnowska. Inna osoba mieszkająca w kamienicy skarży się na ciągły stukot szpilek, w których dziewczyny chodzą po mieszkaniu, głośne trzaskanie drzwiami w środku nocy i krzyki nad ranem.
– Na początku po tym jak panie się wprowadziły zapytaliśmy co będą robiły. Najpierw mówiły o salonie masażu, potem o salonie kosmetycznym. Potem okazało się, że nie jest to ani jedno ani drugie, tylko salon świadczący wiadome usługi, denerwuje się nasza słuchaczka.
Gdy tylko okazało się, w jakim celu mieszkanie zostało wynajęte, mieszkańcy rozpoczęli starania o pozbycie się niechcianych sąsiadek. Wtedy wyszło na jaw, że lokal należy do Getin Noble Banku, który przejął je od swojego dłużnika. Nasz reporter skontaktował się z adwokatem reprezentującym bank. Arkadiusz Wesołowski podkreślił, że najemcom lokalu zostało już doręczone wypowiedzenie umowy. – Zrobiliśmy to gdy tylko dowiedzieliśmy się jaka „działalność” jest prowadzona w tym mieszkaniu. Panie pomimo wypowiedzenia umowy nie chcą jednak opuścić mieszkania, tłumaczy mecenas Wesołowski.
Obecnie bank czeka na rozprawę sądową o wydanie lokalu. Na zakończenie sprawy trzeba jednak poczekać co najmniej 3-4 miesiące.
Kilka razy interweniowała też policja. Problem w tym, jak tłumaczy Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej, że funkcjonariusze mogą zająć się tylko zakłócaniem ciszy nocnej. – Prostytucja nie jest traktowana w Polsce jako przestępstwo. Gdy jednak zachodzi podejrzenie, że w danym lokalu są świadczone takie usługi, policjanci sprawdzają „pracujące” tam osoby pod kątem przestępstw powiązanych z prostytucją – sutenerstwem, nakłanianiem do prostytucji czy jej ułatwianiem, mówi Aleksandra Siewert. Wyjaśniła, że przy ul. Sobótki nie miało to jednak miejsca.