Utrata kontroli nad śmigłowcem w czasie lotu w słabej widoczności, to zdaniem Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych główna przyczyna katastrofy śmigłowca w Wygoninie koło Kościerzyny.
Według relacji świadków, około godziny 9:00 na pokład wsiadły trzy osoby. O godzinie 9:20 pilot uruchomił silniki, 16 minut później maszyna wzbiła się w powietrze.
– Jaką ma Pan pogodę? Chyba nie za bardzo, prawda?
– Nie za bardzo. Trzeba wejść nad mgły. Tak brzmiała ostatnia zarejestrowana rozmowa z kontrolerem, podaje Gazeta Wyborcza.
Pilot chciał wzlecieć ponad podstawę chmur, co mu się nie udało. Po starcie pilot połączył się z wieżą kontroli lotów w Gdańsku, w czasie rozmowy potwierdził, że pogoda jest niekorzystna. Ustalono, że śmigłowiec będzie lądował w Bydgoszczy zgodnie ze specjalną procedurą, w stałym kontakcie z kontrolerami lotu.
O godzinie 9:50, kilkanaście minut od startu, śmigłowiec uderzył w ziemię na polu uprawnym pod Wygoninem.
Po uderzeniu w ziemię doszło do rozszczelnienia zbiornika z paliwem, maszyna częściowo spłonęła. „Śmigłowiec uderzył w podłoże z prędkością około 100 km/h. Pierwsza uderzyła w ziemię lewa płowa, maszyna odbiła się i zaczęła obracać wokół własnej osi” czytamy w raporcie cytowanym przez Gazetę. Maszyna rozpadła się na kawałki, pilot i pasażer, którzy siedział obok, znaleźli się w głównym polu szczątków śmigłowca. Mężczyzna, który siedział z tyłu leżał dalej, obok wyrwanego silnika.
Według ekspertów, pilot próbował poderwać maszynę, ale ze względu na dużą prędkość, było to niemożliwe.
Pilot wzbijał się w powietrze ponad 11 tysięcy razy, latał również śmigłowcami wielozadaniowymi. Śmigłowce Robinson 44 pilotował około 700 razy. Mężczyzna nie potrafił pilotować, maszyny posługując się wskazaniami przyrządów zastępczych, które pozwalają na lot przy ograniczonej widoczności. 64-latek miał również wadę wzroku a na miejscu katastrofy nie znaleziono okularów. Eksperci z Komisji Badania Wypadków Lotniczych stwierdzili, że maszyna była sprawna, nie znaleziono też usterki, która zakłócałaby pracę silnika. Katastrofy nie spowodowały żadne problemy techniczne.