Sopot jako pierwsze miasto w Polsce pozwało kontrowersyjną sieć klubów ze striptizem. Miasto zarzuca władzom klubu prowadzenie nieuczciwej konkurencji i naruszanie dobrego imienia kurortu.
Miasto domaga się zaprzestania przez klub namawiania przechodniów przez pracowników do skorzystania z usług klubu, sprzedaży napojów w zawyżonych cenach oraz wykorzystywania tego, że klienci są nietrzeźwi. – Pozew opiera się na nakazie zaprzestania prowadzenia nieuczciwej konkurencji i zaprzestaniu naruszania dobrego imienia miasta, powiedział Gazecie Wyborczej mecenas Roman Nowosielski. Według prawnika gmina Sopot nie prowadzi konkurencyjnej działalności, ale prowadzą ją inne lokale w mieście, których wizerunek może ulec pogorszeniu. – To nie jest walka z klubami ze striptizem, ale próba ucywilizowania klubów tej sieci, zdradził Nowosielski. Według klientów kluby wyłudzają pieniądze, a na to nie godzą się władze miasta.
Prawnicy, którzy reprezentują Sopot chcą dotrzeć do poszkodowanych klientów. – Będziemy wzywać ich na świadków, żeby pokazać, że to co dzieje się w tych klubach to nagminna i powszechna praktyka, dodaje Nowosielski.
Od kilku miesięcy media regularnie donoszą o różnych incydentach w klubach działających w całej Polsce. W Sopocie pewien Norweg zgłosił się na policję po tym, jak po wizycie w klubie obudził się uboższy o 137 tysięcy złotych.
Mężczyźni do wizyty w klubie zachęcani są przez promotorki, które z różowymi parasolami spacerują po ulicach miasta i rozdają przechodniom ulotki i zapraszają do odwiedzenia klubu. – To bardzo źle wygląda, promotorki są nieustępliwe, często nagabują tą samą osobę, powiedział prezydent kurortu Jacek Karnowski. Sposób działania promotorek krytykują również mieszkańcy i turyści. Prezydent Sopotu zapowiedział, że skontaktuje się z prezydentami pozostałych polskich miast, w których działają kluby i zachęci ich do przyłączenia się do pozwu lub wystosowania własnych. – Wierzę, że nasza nieustępliwość przyniesie skutek. Oczekiwałbym również bardziej stanowczych działań ze strony urzędów skarbowych, bo marże od produktów sprzedawanych w lokalach potrafią być 10-krotnie wyższe, dodał Karnowski.