Ma już za sobą 160 kilometrów, przed nim jeszcze prawie 400. Rafał Dadej piąty dzień idzie wzdłuż Bałtyku, po to, by zebrać pieniądze na spełnianie marzeń chorych dzieci. Rafał minął Dąbki i zmierza do Jarosławca. Cały czas pilnuje go Straż Graniczna. Woda w bidonie jest zamarznięta, więc Rafał gotuję ciepłe posiłki korzystając ze śniegu. Wczoraj odwiedziła go dziennikarka z Radia Koszalin. Otrzymał od niej przesyłkę od babci Kasi. W środku była nalewka, która, miejmy nadzieję, będzie go rozgrzewała do końca podróży.

Rafał Dadej z fundacji Trzeba Marzyć wyruszył w drugi dzień świąt ze Świnoujścia. Po dwóch tygodniach zamierza dotrzeć do Piasków. 6 stycznia będzie w Trójmieście. Zimowy marsz brzegiem Bałtyku dedykowany jest podopiecznym fundacji, którzy marzą o różnych bajkowych przygodach. W tej chwili na koncie fundacji jest ponad 5 tysięcy złotych. Brakuje jeszcze prawie 10.

*** AKTUALIZACJA ***

Noc w namiocie przy ujemnej temperaturze, niespodziewane spotkanie ze Strażą Graniczną i zamarznięta woda w bidonie. To już 3 dni samotnej wędrówki Rafała Dadeja wzdłuż Bałtyku.

Prezes Fundacji Trzeba Marzyć wyruszył w drugi dzień Świąt ze Świnoujścia. Po dwóch tygodniach zamierza dotrzeć do Piasków. Wszystko po to, by zebrać pieniądze na spełnianie marzeń chorych dzieci. W niedzielę śmiałek dotarł w okolice Kołobrzegu. To już 80 kilometrów jego wędrówki. Do pokonania ma jeszcze ponad 480.

Mimo, że jest zimno, Rafał nie narzeka na pogodę. Po nocy zamarzła mu woda w bidonie. Zupę zrobił sobie z napoju izotonicznego. – W południe na swojej drodze spotkał strażników granicznych, którzy dali mu gorącą wodę – powiedziała Radiu Gdańsk Bożena Laskowska z fundacji.

Zimowy marsz brzegiem Bałtyku dedykowany jest Julce, Wojtusiowi i Kacperkowi, którzy marzą o różnych bajkowych przygodach, ale najbardziej o wyjeździe do Disneylandu. W tej chwili na koncie fundacji jest już ok. 5 tysięcy złotych. Brakuje jeszcze 15-stu.