Lekarze protestują, pacjenci odchodzą z kwitkiem. „To prawdziwa masakra”

Trwa strajk Porozumienia Zielonogórskiego, przez który około 140 placówek służby zdrowia na Pomorzu jest zamkniętych. Bez podstawowej opieki zdrowotnej pozostaje prawie 25 proc. mieszkańców naszego województwa.
Tak jest na przykład w przychodni na ulicy Aksamitnej w Gdańsku. Co chwilę ktoś „odbija się tu od drzwi”. – Z jednej strony nie jest to dobre, bo chciałam, żeby doktor zbadał moje dziecko. Z drugiej strony trochę rozumiem lekarzy, bo to, co się dzieje w naszej służbie zdrowia to prawdziwa masakra, powiedziała reporterowi Radia Gdańsk jedna z pacjentek. – W okolicy mieszka sporo starszych ludzi i to bardzo niefajnie, że lekarze postanowili ich pozostawić, dodał inny z pacjentów.

– To, co się dzisiaj dzieje, to tylko i wyłącznie efekt buty i arogancji ministra Bartosza Arłukowicza. Nie możemy pozwolić na to, żeby czas wizyt jeszcze bardziej się skrócił, boimy się też odpowiedzialności karnej za ewentualne postawienie złej diagnozy z uwagi na krótki czas badania, przyznał dyrektor przychodni na Aksamitnej, Jan Tumasz z Porozumienia Zielonogórskiego. Strajk obowiązuje do odwołania.

Lekarze zaczną ponownie przyjmować pacjentów dopiero wtedy, kiedy minister zdrowia zgodzi się na sugerowane przez nich warunki nowego systemu płatności za usługi medyczne.

mbak/oo
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj