Miał być jeden, będzie dwóch. Władze Gdańska wybrali menadżerów Śródmieścia. Ich zadaniem będzie koordynowanie tego, co dzieje się na co dzień na terenie Starego i Głównego Miasta. Menadżerowie mają dbać o rozwój „serca miasta”, a w dalszej perspektywie przygotować je na wielką rewitalizację Traktu Królewskiego. Reporter Radia Gdańsk spotkał się z jednym z menadżerów, Tomaszem Wróblewskim. W przeszłości był on szefem trójmiejskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Obecnie jest doradcą wojewody pomorskiego.
Maciej Bąk: Czy poznaliście już swoje kompetencje? Wiecie, od czego zacząć pracę Menadżerów Śródmieścia?
Tomasz Wróblewski, Menadżer Śródmieścia w Gdańsku: Pracę zaczynamy oficjalnie 2 lutego w poniedziałek. Wtedy będziemy mogli więcej powiedzieć o kompetencjach i konkretnych zadaniach, które będziemy musieli zrealizować. Ale już teraz spotykamy się i rozmawiamy na temat tego, jak nasze wizje i koncepcje „zderzyć” ze sobą i połączyć w jedno tak, żeby było to z korzyścią dla miasta i jego mieszkańców.
M.B.: Władze Gdańska postanowiły wybrać nie jednego, a dwóch Menadżerów Śródmieścia. Rozumiem, że już się poznaliście. Czy jesteście podobnymi osobami czy raczej takimi, które będą się uzupełniać?
T.W.: Na razie mamy za sobą kilka spotkań i wydaje mi się, że jesteśmy osobami tak różnymi, że będziemy się dobrze uzupełniać. Kolega (Jakub Żelazny, drugi z menedżerów – przyp. red.) jest architektem i sporo pracował w firmach zajmujących się administrowaniem mieszkaniami, ma więc doświadczenia mocno techniczne i przestrzenne. Z kolei moje doświadczenia dziennikarskie i menadżerskie są bardziej skierowane na nawiązywanie komunikacji i szukanie kontaktu ze wszystkimi uczestnikami życia w Śródmieściu – mieszkańcami, turystami, przedsiębiorcami, przewodnikami i innymi grupami. Wiem już, że pierwszą dużą, konkretną rzeczą za jaką musimy się zabrać, jest częste chodzenie i spotykanie się z ludźmi, którzy funkcjonują w Śródmieściu – zarówno mieszkają, jak i pracują. Musimy też zinwentaryzować to miejsce – mieć pełne rozeznanie co do tego, co jest prywatne, co dzierżawione i na co urząd miasta ma wpływ, a na co nie.
M.B.: No właśnie, bo zarządzanie centrum dużego miasta to zarządzanie ogromną, zróżnicowaną masą. Z jednej strony ludzie, z drugiej firmy, z trzeciej budynki mieszkalne, z czwartej z kolei zabytki i ulice…
T.W.: To na pewno specyficzny rodzaj zarządzania. Bo to ani korporacja, ani nawet największe przedsiębiorstwo, tylko żywy twór, w którym trzeba tak funkcjonować, żeby pogodzić interesy wielu grup. To na pewno nowe wyzwanie i na pewno nikt z nas podchodzących do konkursu nie ma doświadczenia w prowadzeniu akurat tego typu instytucji. Zresztą nie wiem, czy określenie menadżer w pełni opisuje to, co będziemy robić…
M.B.: Czyli bardziej gospodarz?
T.W.: Powiedziałbym, że bardziej koordynator. Czyli ktoś, kto powinien działać jako łącznik.