Ponad 20 milionów złotych zarobił już Gdańsk na reformie śmieciowej. Ale póki co władze miasta nie chcą zmieniać stawek za śmieci. Władze miasta twierdzą, że potrzebne są środki w rezerwie. – Prognozując stawki opłaty za śmieci, należało przyjąć jakiś pułap osób, które będą segregowały. Uznaliśmy, że większość będzie to robiła. Jednak okazało się inaczej. W związku z tym pojawiły się dodatkowe dochody. W marcu ubiegłego roku wprowadziliśmy obniżkę, jednak przez pierwsze trzy miesiące 2014 roku również nagromadziła się nadwyżka. Ponadto część mieszkańców ma nadpłaty, bo płacą rachunki „z góry”.
– Teraz przygotowujemy przetargi na najbliższe cztery lata, bo kończą się umowy z firmami. Zobaczymy co one przyniosą. Nie chcemy dziś mieszać ludziom w głowach – obniżać ceny, żeby potem je podwyższać. Jeśli po przetargu koszty okażą się wyższe niż dotychczas, to ta nadwyżka będzie stanowiła pewien bufor. Ponadto w ramach systemu potrzebujemy pieniędzy na oczyszczanie miasta, nowe altany i śmietniki.
Tymczasem radni Prawa i Sprawiedliwości uważają, że trzeba obniżyć stawki. – Od początku mówiliśmy, że stawka jest za wysoka. Miasto obiecywało, że jeśli koszty utrzymania systemu będą niższe, to obniży ceny. Teraz muszą być uczciwi i z tego się wywiązać, uważa radny Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Strzelczyk. – Jeśli w przetargach okaże się, że opłaty można obniżyć o kilka groszy, to trzeba to zrobić. I dodatkowo kwotę jeszcze obniżyć o tę nadwyżkę.
Nowe umowy z firmami wywożącymi śmieci będą obowiązywały od września, października i listopada. Obecnie gdańszczanie za śmieci posegregowane płacą 56 groszy za metr kwadratowy mieszkania, a za nieposegregowane 72 grosze.