Prezydent Bronisław Komorowski udzielił wywiadu dziennikarce Radia Gdańsk Agnieszce Michajłow. Tu możesz przeczytać zapis całej rozmowy. Agnieszka Michajłow: Witam z Gdyni. Jest już ze mną nasz gość Prezydent Rzeczpospolitej Bronisław Komorowski. Dzień dobry Panie Prezydencie.
Prezydent Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam Panią i witam wszystkich Słuchaczy.
AM: Panie Prezydencie, był Pan przed chwilą na uroczystości wciągnięcia śródmieścia Gdyni na listę Pomników Historii. Architektura śródmieścia, polski modernizm Panu się podoba?
BK: To nie jest, że albo to, albo to. Ja Gdynię kocham jeśli chodzi o miasto i moje odziedziczone trochę po pokoleniu mojego ojca marzenia o polskiej wielkości, wyrażającej się także w nowoczesności. A nowoczesność to także architektura, urbanistyka. To realizacja marzeń o Polsce, która jest otwarta na świat. Gdynia była zawsze oknem na świat, była miejscem realizacji polskich marzeń o wielkości, polskich marzeń dobrze ulokowanych, bo o wielkości ekonomicznej, wielkości także jeśli chodzi o architekturę. Cieszę się, że mogłem Gdyni nadać taki tytuł. On ułatwia w wielu miejscach zdobywanie funduszy na renowacje, ale Gdynia sobie z tym sama świetnie radzi. Sądzę, że dzisiaj jest to raczej ukoronowanie, czy podziękowanie za już ogromne dokonania w zakresie ochrony tej substancji zabytkowej, którą stanowi modernistyczne śródmieście Gdyni.
AM: Mówi Pan o nowoczesności, jesteśmy w takim nowoczesnym budynku – w Muzeum Miasta Gdyni. Tutaj obok powstaje nowe centrum filmowe i świetnie, że takie budynki powstają, ale równocześnie są takie miejsca, które wydaje mi się bezpowrotnie trochę tracimy. Myślę o tych terenach postoczniowych w Gdańsku. To taki jest bieg historii, że w pewnym momencie stocznia po prostu miała prywatnego właściciela, a on ani z powodów ekonomicznych, a może też mentalnych o to nie dbał. Czy myśmy zdali egzamin z ratowania takich miejsc i czy można coś jeszcze Pana zdaniem zrobić?
BK: Z jednej strony chyba nigdy nie było tak wielkiego postępu i tak wielkich osiągnięć w zakresie ratowania substancji zabytkowej, polskiego dziedzictwa narodowego. To teraz jest możliwe, ze względu na dostęp do gigantycznych środków europejskich, których wcześniej po prostu nie było. Z drugiej strony oczywiście nasze apetyty na to aby w Polsce było jeszcze piękniej i ciekawiej m.in. przez uratowanie miejsc mających znaczenie symboliczne albo tworzących specyfikę jakiegoś miasta, czy krajobrazu oczywiście rośnie.
Jeśli chodzi o Gdańsk, o stocznię Gdańską to myślę, że nieszczęściem była próba potraktowania swego czasu stoczni gdańskiej tylko jako symbolu narodowego i solidarności co skończyło się bankructwem po prostu. Gdzieś rzeczywiście zabrakło także takiej refleksji, że nawet w sytuacji bankructwa warto uratować te symbole, które tworzą klimat miasta. No więc mogę tylko tyle powiedzieć, że napisałem list do pana prezydenta Gdańska w tej sprawie, dostałem uprzejmą odpowiedź i widzę, że są podejmowane działania. Być może spóźnione, ale jednak zmierzające do tego aby przynajmniej dźwigi portowe jako tę najbardziej widoczną część krajobrazu związanego ze stocznią gdańską uratować. Bardzo tego życzę, to są działania już także i konserwatora zabytków. Ja mogę to wspierać i wspieram.
AM: Trzeba ratować tę historię, ale trzeba ratować też inną pamięć. Pytam w kontekście tego, o czym głośno ostatnio, czyli o słowa szefa FBI, które wprost mówią o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Wczoraj rzeczniczka Departamentu Stanu USA ubolewała. Ale miałam takie wrażenie, że właściwie uznała sprawę za zamkniętą. Ta sprawa jest zamknięta Pana zdaniem?
BK: Pewnie w przekonaniu Polaków nie, a w przekonaniu administracji amerykańskiej tak. Jest bardzo trudno walczyć ze stereotypami, bardzo trudno walczyć także z ludzką ignorancją, bo niewątpliwie ta wypowiedź szefa FBI była przejawem ignorancji historycznej. Podejrzewam, że nawet ten funkcjonariusz nie zwiedził wcześniej uważnie Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, w którym tego rodzaju niemądre rzeczy wygłosił. Gdyby je zwiedził uważnie, to by znalazł wystarczającą ilość źródeł wiedzy o polskim wkładzie w ratowanie Żydów od zagłady, a takie i polskich grzechach – ale miałby jakiś bardziej zrównoważony obraz. Zabrakło wiedzy, zabrakło wyczucia dyplomatycznego i stąd kłopot.
Kłopot strony amerykańskiej. Dla nas duża przykrość, ale przypomnę, że pod tym względem trwa batalia od lat o to, aby z trudem, ale jednak konsekwentnie i z sukcesami prostować błędne opinie o Polsce, które powstawały przez wiele dziesięcioleci powojennych i które dzisiaj z trudem niwelujemy. Mam na myśli pojawiające się ciągle wypowiedzi o „polskich obozach zagłady” itd. Z tym się trudno walczy, ale robimy to skutecznie, według mnie częściowo takim skutecznym działaniem były także obchody rocznicy wyzwolenia Auschwitz, gdzie jednak byli przedstawiciele państw całego świata – także i Stanów Zjednoczonych. Gdzie był prezentowany film i wystąpienia wszystkich, które podkreślały odpowiedzialność za zbrodnie Holocaustu Niemiec hitlerowskich, a jednocześnie mówiły o Polsce jako ofierze II wojny światowej i także tego mechanizmu strasznych zbrodni i o tym opowiadał film i mówiły wszystkie wystąpienia łącznie z moim.
AM: Czy dla nas sprawa na szczeblu dyplomatycznym powinna być zamknięta?
BK: A co Pani ma na myśli przez zamknięta i niezamknięta?
AM: Czy przeprosiny szefa FBI wystarczą, czy powinna być reakcja prezydenta Baracka Obamy?
BK: Możemy mnożyć oczekiwania, tylko one bez możliwości spełnienia będą źródłem polskiej frustracji. Ja uważam, że trzeba pracować nad tym, żeby te stereotypy przestały działać, a polskie ministerstwo spraw zagranicznych zajęło jednoznaczne stanowisko w tej sprawie w postaci jakiegoś dementi wysokiej rangi urzędnika Departamentu Stanu. Nie można reagować na najwyższym poziomie na wystąpienia urzędników niższej rangi – tego wymaga i prestiż państwa polskiego. Nie można w każdej sprawie uruchamiać autorytetu całego państwa, bo wtedy nikt nas na świecie nie będzie szanował jeżeli po każdej wypowiedzi szefa jednej ze struktur policyjnych będzie się wypowiadał prezydent Polski. Tak się nie robi na świecie, więc też nie ma sensu mnożyć tego rodzaju oczekiwań. Jest adekwatna reakcja państwa polskiego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP wezwało ambasadora amerykańskiego, a ten złożył wyjaśnienia i rozumiem, że padły jakieś słowa ze strony przedstawiciela Departamentu Stanu.
AM: Panie Prezydencie ta kampania wyborcza jest inna niż 5 lat temu? Łatwiejsza czy trudniejsza dla Pana?
BK: Trudno powiedzieć, żeby była łatwiejsza. Tamta była w cieniu katastrofy smoleńskiej i nieprawdopodobnych negatywnych emocji związanych z rozbiciem nastroju żałoby narodowej i zastąpienia go klimatem pomówień i oskarżeń politycznych i powiedziałbym straszliwej nagonki politycznej. Ta ma swój trochę inny charakter, ale jej specyfiką jest to, że w zasadzie większość kandydatów nie wypowiada się o sprawach ważnych dla Polski, tylko głównie wypowiada się w mojej sprawie i krytykuje mnie. Na tym polega ta kampania. Ale kampania ma sens wtedy jeżeli ma nie tylko część negatywną, ale też kreatywną. Tę, która pokazuje co się samemu potrafiło zrobić w życiu, co się potrafiło zrobić w polityce, no bo każdy różne funkcje pełni i to nie muszą być osiągnięcia prezydenckie, jeśli się prezydentem nie było. Można pokazywać inne własne osiągnięcie w ramach aktywności społecznej czy politycznej. A na razie o tych osiągnięciach moi kontrkandydaci milczą, a głównie zajmują się krytyką mojej osoby i to trochę chyba jest spłaszczenie kampanii wyborczej.
AM: Z badań wynika, że Pan przekonuje do siebie młodszych, a Andrzej Duda starszych wyborców. Ale w sprawach gospodarczych niestety przegrywa pan z Korwinem Mikke. Młodzież oczekuje bardziej radykalnych rozwiązań. Pan w tej kampanii sporo mówi o młodych, jaki to ma być plan dla młodych na te kolejne lata, jeżeli zostanie Pan prezydentem?
BK: Ja myślę, że Pani powołuje się na badania, o których pisała Gazeta Wyborcza. To nie są badania całościowe, ale jeśli takie zjawisko jest potwierdzone, świadczy to o tym że rośnie w Polsce akceptacja reguł czystego, wolnego rynku w młodym pokoleniu – dla zmniejszania roli państwa, zwiększania roli jednostki i ja się z tym generalnie zgadzam. Tyle, że jednocześnie jest ogromna część Polaków, która oczekuje, że to właśnie państwo będzie ograniczało reguły wolnego, że będzie kontrolowało banki, że będzie dbało o ramy prawne inwestycji więc trzeba uwzględniać różne oczekiwania i potrzeby społeczeństwa polskiego. Trzeba też prezentować coś co określam jako mądrość etapu. Na tym etapie społeczeństwo polskie jak i większość społeczeństw europejskich opowiada się za społeczną gospodarką rynkową, ale społeczną. Więc to jest koncepcja realizowana przez państwo polskie.
Bez względu na stosunek do problemów gospodarczych, jedno jest pewne – musi być w Polsce zbudowany program adresowany do ludzi młodych dlatego, że to jest nowe pokolenie najlepiej wykształcone w historii polski. To jest potencjał gigantyczny, który można lepiej lub gorzej wykorzystać dla Polski, dlatego przygotowuję program tak jak i w tej kadencji był program priorytetowy to była rodzina, tak i w przyszłej priorytetem będą młodzi. Udało się zbudować dobry klimat wokół spraw rodzinnych w Polsce. Klimat współdziałania prezydenta, rządu, samorządu, organizacji pozarządowych, związków zawodowych, związków pracodawców i to zaowocowało znakomitymi rozwiązaniami dla rodzin polskich. W przyszłej kadencji będzie tak samo z programem „dobry start młodych”, na który się muszą złożyć problemy socjalne jak tanie budownictwo mieszkaniowe i to o zmniejszonym czynszu, a także kwestie zatrudnienia młodych ludzi, umowy czasowe muszą być wyjątkiem, a nie regułą tak jak się stało z tzw. śmieciowymi umowami. Trzeba to na nowo uregulować przyzwoicie, ale i jednym z aspektów programu dla młodych jest wspieranie młodej przedsiębiorczości. Temu będzie służyła, tak jak jest w tej kadencji wprowadzona karta dużej rodziny, tak w przyszłej będzie karta młodego przedsiębiorcy m.in. wprowadzają także zasady korzystnych rozwiązań podatkowych, które zresztą już skusiłem do sejmu, bo przecież już ustawa o innowacyjności mówi o korzystniejszych ulgach dla małych firm, a na ogół młodzi ludzie jeżeli tworzą firmę to zaczynają od zera, a dopiero potem one się rozrastają. Więc w zakresie procesów pobudzania polskiej innowacyjności mieści się wiele ważnych działań na rzecz także i młodych przedsiębiorców.
AM: Czy dziś Pan może powiedzieć, że „jeżeli dziś na mnie zagłosujecie to za rok założycie firmę i przez 2-3 lata nie będziecie musieli płacić podatków ani ZUS.
BK: Nie i nie zamierzam nigdy tak mówić. Mogę powiedzieć, że bez względu na to na kogo zagłosujecie ja to zrobię. Zrobię ten program „dobry start młodych”, bo to po prostu jest potrzeba Polski, to nie tylko kwestia kampanii wyborczej tylko potrzeba dobrego, mądrego zagospodarowania wyjątkowo dobrze wykształconego pokolenia – pokolenia wiedzy, a ono musi współbudować i współkorzystać z polski innowacyjnej, a więc nastawionej na nowoczesne rozwiązania.
AM: W sprawach podatkowych ma Pan poczucie, że rząd jest Pana sprzymierzeńcem? Czy niekoniecznie?
BK: Sprawy podatków, jeśli chodzi o konkretne rozwiązania są domeną rządu i dlatego prezydent nie ma wpływu na budżet państwa i nie może go zawetować. Ale prezydent ma prawo i powinien być aktywny w tworzeniu zasad przepisów podatkowych i ja o takie zasady fundamentalne się upomniałem. To jest zasada, która brzmi po łacinie bardzo pięknie pro dubio in tributario, czyli z korzyścią dla podatnika. Na tej zasadzie chcę by fundamentem polskiego prawa podatkowego była zasada przyznawania racji podatnikowi, jeśli są wątpliwości w prawie, a nie polowania na niego. Jeżeli państwo utrzymuje w przepisach prawa luki, to w przypadku kolizji interesów powinny one przemawiać na korzyść podatnika, a nie urzędnika. Państwo powinno eliminować niejasności w przepisach prawa i jeżeli tego nie robi no to można się domyślać, że przynajmniej częściowo ma to zwiększyć znaczenie i pozycję psychologiczną urzędnika wobec podatnika. Ja stoję po stronie uczciwego układu pomiędzy podatnikami, a państwem. Jedni powinni płacić podatki, a drudzy tworzyć jasne prawo.
AM: To dlaczego taki sceptycyzm po stronie rządu do tego pomysłu?
BK: To jest zawsze dla urzędników niewygodne. Ministerstwo Finansów woli, żeby urzędnicy mieli psychologiczną przewagę nad podatnikami. Myślę, że dojdziemy do porozumienia i znajdziemy odpowiednie zapisy. Będę przekonywał rząd i parlament. Mam wsparcie opinii publicznej, także ze strony organizacji pracodawców, którzy wszyscy rozumieją, że między tą zasadą rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika, a potrzebą zwiększenia aktywności ekonomicznej przedsiębiorców jest bardzo blisko. Im pewniejsze prawo i uczciwszy urzędnik wobec podatnika, tym większa skłonność do inwestowania i tworzenia nowych miejsc pracy.
AM: Mówi Pan sporo o podatkach, a Pana kontrkandydat Andrzej Duda ciągle jak mantrę powtarza, że Pan jest współodpowiedzialny za podwyżki podatków w ostatnich latach w Polsce...
BK: To jest dosyć śmieszna postawa, albo zdradzająca kompletny brak znajomości mechanizmów państwa, albo świadome udawanie, że się nie wie jak to funkcjonuje i jaka jest rola w systemie podatkowym prezydenta. Można by zrobić rachunek i poprzedniemu prezydentowi, ile razy przychylał się w kwestiach podatkowych do zdania rządu. No bo jak powiedziałem, to po stronie rządu jest odpowiedzialność za system podatkowy, bo rząd tworzy budżet i prezydentowi do budżetu nic.
AM: Panie Prezydencie, zapowiadał Pan obchody zakończenia II wojny światowej w Gdańsku. Niech Pan zdradzi jakieś szczegóły, jak to będzie wyglądało?
BK: Nie należy zdradzać szczegółów, bo jeszcze za wcześnie. Uroczystości wyzwolenia obozu w Auschwitz były trochę ukryte do ostatniego momentu, bo są różne środowiska, które chciałyby zakłócić polskie zamiary. To jest ambitny zamiar, aby w Polsce w miejscu w którym rozpoczęła się II wojna światowa odbyć refleksje nad skutkami jej zakończenia. To co mogę powiedzieć, to ma być poważna sesja historyków z całego świata, także zaproszeni są ci z Rosji, aby dokonać refleksji nad tym, czym zakończenie II wojny było dla poszczególnych krajów. Na pewno czym innym było dla Francji, Polski, ZSRR a czym innym dla Niemiec.
Jest to ważne pytanie nie tylko historyczne, więc będzie druga część – panel z udziałem polityków reprezentujących państwa europejskie, którzy będą mówili czym dla ich kraju było zakończenie wojny i jakie wnioski zostały z niej wyciągnięte. No bo zachodnia Europa wyciągnęła wnioski i podjęli trud integracji europejskiej. Nasza część Europy, po tej złej wschodniej stronie żelaznej kurtyny, takich wniosków nie mogła wyciągnąć po wojnie, ale wyciągnęliśmy je w latach 90 i po wejściu do Unii Europejskiej i NATO, a inne kraje wciąż marzą o tym. Więc czas już odchodzić od prostego obyczaju świętowania zwycięstwa militarnego nad III Rzeszą i to jeszcze wedle modły radzieckiej, a czas zacząć to zamieniać w refleksję o skutkach takiego a nie innego rozstrzygnięcia II wojny światowej dla wszystkich narodów europejskich.
AM: Czy mamy tym pokazać coś Vladimirowi Putinowi?
BK: My mamy pokazać sobie przede wszystkim, że nasza droga do uzyskania takiego stanu rzeczy jak w Europie zachodniej była o wiele bardziej trudna, złożona i długotrwała. Mamy pokazać sobie, że po latach też wyciągnęliśmy wnioski tak jak wyciągnęli ojcowie-założyciele Unii Europejskiej, mówiąc nie było Europy, była wojna – teraz jest Europa, jesteśmy bezpieczniejsi. Więc my o tym musimy pamiętać, że osiągamy to, co Europa Zachodnia po lepszej stronie żelaznej kurtyny osiągnęła o wiele wcześniej. My też dzisiaj szukamy bezpieczeństwa i zmniejszenia ryzyka wojny przez proces integracji, tak żeby się nie bać sąsiada. Dlatego też Polska jest zainteresowana poszerzaniem procesów integracji europejskiej na wschodzie, żeby budować zaufanie do sąsiada jeszcze większe w ramach tego samego projektu politycznego.
AM: Czy w tej kampanii zdarza się Panu odpowiadać na pytania zwykłych ludzi „Czy będzie wojna?” i widzieć ich strach?
BK: Tak, bardzo często ludzie o to pytają i dostają odpowiedź taką, jaką uważam że prezydent kraju może dać. Tzn. z jednej strony nie powinien prezydent pogłębiać lęku, bo strach nie jest żadnym rozwiązaniem. Jednocześnie nie można przecież kamuflować tego, że świat się stał coraz bardziej niebezpieczny, przecież wojna jest na wschód od państwa polskiego u sąsiada. Ze względu na agresywne zachowanie Rosji. Dlatego odpowiadam zgodnie z moim przekonaniem, że potrafimy zrobić bardzo wiele, aby w niebezpiecznym świecie czuć się bardziej bezpiecznymi. Temu służy i wzmocnienie naszej roli w sojuszu północnoatlantyckim i wzmocnienie zaangażowanie sojuszu na rzecz flanki wschodniej, którą jest także Polska. Ale temu ma służyć też wzmocnienie polskiej armii i to konsekwentnie robimy od czasu jak byłem ministrem obrony narodowej w 2001 roku. Wtedy powstał plan modernizacji technicznej sił zbrojnych i system jego sfinansowania, który obowiązuje do dnia dzisiejszego. Zaowocował samolotami wielozadaniowymi, transporterami opancerzonymi, rakietami przeciwpancernymi i ziemia-morze. Zaowocował także finansowaniem dalszych projektów m.in. tarczy antyrakietowej i śmigłowcowy program. To są wielkie zadania modernizujące polski system obronny, który będzie także naszym wkładem w system ogólnonatowski, bo nasza armia ma być jedną z nowocześniejszych i silniejszych w NATO. Wzmacniając polskie poczucie bezpieczeństwa także poprzez wzmocnienie sojuszu. Uspokojeniu nastrojów w Polsce powinno sprzyjać także widoczne zaangażowanie najpotężniejszych krajów sojuszu. Widoczność ich oddziałów w Polsce, przejazdy m.in. żołnierzy amerykańskich mają służyć demonstracji stanowiska „Jesteśmy z wami”. Ale oczywiście najważniejsza batalia to będą szczyty natowskie tak jak np. w Newport ustalano zasad wzmocnienia flanki wschodniej, tak w przyszłym roku będzie szczyt NATO w Warszawie. Zaprosiłem NATO do Warszawy, będzie to podsumowanie naszych działań na rzecz wzmocnienia flanki wschodniej. No i Polska będzie miała jeszcze dalej idące oczekiwania pod adresem sojuszu jako całości.
AM: Czy jest Pan gotowy na starcie z Andrzejem Dudą przed drugą turą wyborów?
BK: Ja jestem gotowy zawsze i na wszystko. Więc nie widzę żadnego problemu z debatą z kimkolwiek przed głosowaniami w drugiej turze. Natomiast przed pierwszą turą dla mnie jest pytanie o sensowność debaty ze wszystkimi kandydatami, których jest dużo, przy zachowaniu jednocześnie pewnej powagi urzędu. Tym bardziej, że jak mówiłem ogromna większość kandydatów głównym programem swojej kampanii uczyniła atakowanie obecnego prezydenta. To według mnie mało poważne, będę uczestniczył w debatach z dziennikarzami, tak jak z Panią w tej chwili. To ma sens, gdy można dać wyczerpującą odpowiedź i z tego coś wynika. Ale kłótnia, wzajemne agresywne zachowania i wypowiedzi na 3 minuty, to żadna debata.
A: A przed drugą turą spotka się Pan z Andrzejem Dudą?
BK: Jak powiedziałem, jestem otwarty na dyskusję i debatę.
AM: Dziękuję za rozmowę.
BK: Dziękuję.
as/mat