Podszywanie się pod funkcjonariusza publicznego, podrabianie dokumentów, oszustwo i wyłudzanie pieniędzy – takie zarzuty postawiono dziennikarzowi Pawłowi M., który doprowadził do usunięcia ze stanowiska sędziego Ryszarda Milewskiego wmieszanego w aferę Amber Gold.
Sprawę opisuje „Dziennik Bałtycki”. Dziennikarz, który doprowadził do skazania Milewskiego ma trafić przed sąd. Grozi mu do 8 lat więzienia. Sam oskarżony uważa, że wyciek informacji z prokuratury to „forma nacisku” i próba „pozbawienia wiarygodności”.
Jak podaje „Dziennik Bałtycki”, prowokację po raz pierwszy opisała „Gazeta Polska Codziennie” w 2012 roku. Paweł M., podszywając się pod współpracownika próbował wywrzeć nacisk na ówczesnym prezesie Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszardzie Milewskim w sprawie ustalenia terminów rozpraw w głośnej sprawie Amber Gold. Po tej aferze sędzia Milewski został usunięty ze stanowiska i przeniesiony do apelacji białostockiej.
Gdański sąd otrzymał już akt oskarżenia przeciw dziennikarzowi. Jak pisze „Dziennik Bałtycki”, sędziowie wnioskują jednak, by sprawę skierować gdzie indziej z „uwagi na dobro wymiaru sprawiedliwości”. Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku wyjaśnia, że przeniesienie sprawy jest konieczne ze względu na podejrzenie braku obiektywizmu i bezstronności.
Prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik prasowy prowadzącej sprawę Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” przedstawił zarzuty, jakie postawiono Pawłowi M. – Oskarżonemu zarzucono podawanie się za funkcjonariusza publicznego – przedstawiciela kancelarii premiera, podrobienie dokumentu w postaci listu elektronicznego z kancelarii premiera i następnie przekazanie w tym liście ówczesnemu prezesowi sądu w Gdańsku informacji o woli i sugestii premiera o uchyleniu aresztu zastosowanego wobec Marcina P., a w ten sposób nakłanianie funkcjonariusza – prezesa sądu do przekroczenia uprawnień.
Kolejne zarzuty związane są z doprowadzeniem do niekorzystnego rozporządzania mieniem przez Marcina P., prezesa Amber Gold. Śledczy podają, że Paweł M. używał fałszywego dokumentu i powoływał się na wpływy w instytucjach państwowych, a także obiecywał pośrednictwo w załatwianiu różnych spraw w zamian za 4 tys. złotych. Miał również próbować wyłudzić kolejne 17 tys. złotych.
Dziennik Bałtycki/mar